Heh, kto by się tego spodziewał, prawda? No cóż, napewno nie ja. Mam nadzieję, że nie popełnicie tego samego błędu co ja. Z sytuacji, w której jestem ja i wiele innych osób, już nie ma wyjścia.
Interesowałem się podróżami w czasie. Każdy, napewno każdy maży albo mażył o cofnięciu czasu, by poprawić poprzednie błędy lub zmienić tok wydażeń, prawda? A któż by nie chciał udać się w daleką przeszłość, odkryć coś co odkryte jeszcze nie zostało, dzięki temu taka osoba zgarnia honorarium? No właśnie. Ja bardzo głęboko szukałem, za głęboko. Udało mi się znaleść sposób, dzięki któremu mogłem podróżować w czasie. Potrzebowałem wielu rzeczy, co akurad nie było problemem. Część ukradłem, inne kupiłem, jeszcze inne miałem w swoim domowym warsztacie. Po roku w wieku osiemnastu lat, w same urodziny, udało mi się zbudować urządzenie, które potocznie nazywane jest wehikułem czasu.
Teraz, muszę wam powiedzieć bardzo bardzo ważną rzecz. Istnieje takie coś, jak paradoks czasowy. Każdy napewno o tym słyszał. Nie możemy np zabić własnej matki, bo się nie narodzimy, etc. Jednak, w moich planach było także powstrzymanie siebie przed, ekhm, zabiciem człowieka. Bardzo potrzebowałem pewnej części, w której on był posiadaniu. To też nie tak, że ja zabiłem tego człowieka. Można powiedzieć, że mu pomogłem w śmierci. Gdy wykradałem mu owe urządzenie dostrzegł mnie i wpadł w szał. Jednak tak niefortunnie się zamachnął, że potknął się na progu domu. Pech chciał, że mieszkał przy ruchliwej ulicy i wpadł pod koła nadjeżdżającego tira.
Ja chciałem, by przeżył. Lecz mimo chęci skończyło się to źle. Na początku było wszystko códownie. Podróżowałem po różnych czasach, odwiedzałem znane osobistości takie jak Newton, zwiedzałem nieistniejące w naszych czasach już budowle, które u nas zostały już zniszczone, przyglądałem się starożytnym cywilizacjom itd. Ktoś powie, cóż w tym szkodliwego!
No i tutaj macie rację. W tym nie mogłem zrobić paradoksu. Znaczy mogłem, gdybym zabił np Kopernika, kto wie co by się stało! Ale samą swą obecnością nie zaburzałem porządku świata.
Do przyszłości także się udawałem. Wiecie co? Jeśli w ciągu stó lat nie przestaniemy zatrówać środowiska, ziemia przemieni się w wielką pustynię. Nie jestem ekologiem, ale w swoim otoczeniu nie śmiecę i staram się kupować szklane butelki.
Osiadałem na miesiąc czy rok w danych czasach, w których bardzo mi się podobało. Przywiozłem także kilka ciekawych pamiątek, takich jak małego dinozaura, którego hoduję teraz jak psa czy kota, albo starożytne monety, pierwsze monety, jakie kiedykolwiek powstały. Może ktoś z was był ostatnio w Łódzkim muzeum miasta? Jeśli tak to z pewnością widzieliście nowe eksponaty. Muszę skromnie przyznać, że większość z nich dostarczyłem z przeszłości.
Jeżeli zato ciekawi was, czemu świat wymarł w przyszłości, to powiem krudko. Wszystko przez efekt cieplarniany.
Jeszcze jedna ważna rzecz. Przyszłość i teraźniejszość, nie są to rzeczy stałe. Widziałem najprawdopodobniejszy wzór przyszłości, ale to jest coś, co da się jeszcze zmienić.
No ale, zapewne czytacie tą historię by dowiedzie,ć się, co się ze mną stało. Więc tak. Po kilku latach podróży, obecnie mam dwadzieścia siedem lat, postanowiłem zapobiedz śmierci osoby, od której wykradłem część do wehikułu.
Zapytacie, czemu dopiero teraz? To proste. Musiałem podpytać się innych w różnychczasach, uczyć się języków, zgłębiać wiedzę na temat paradoksów itd. Wkońcu opracowałem plan idealny. Przeniosłem się w przedcień wypadku i czekałem. Miałem w plecaku wszystko, co mi będzie potrzebne. Ale nie przewidziałem jednego. Mgły. Gęsta mgła z rana zaczęła osiadać wszędzie. Gdy dotarłem na miejsce, oczywiście znikała, tak jak to było wtedy. Nadszedłem ja z wypchanym plecakiem, za mną wybiegł on. Właśnie nadjeżdżał tir, a ja popełniłem wielki błąd. Popatrzyłem mojemu ja w oczy. To go zdezorientowało, a wielki samochód uderzył prosto w moje przeszłe ciało, podrzucając je na wysokość dachu auta. Okradziony stał z szeroko rozdziawioną gębą, wpatrując się we mnie żywego na chodniku, i we mnie martfego, którego właśnie rozsmarowywał na ulicy tir. Zdążyłem jeszcze pomyśleć o ku*wa, zanim ogarnęła mnie gęsta, niemal namacalna ciemność. Poczółem okropny ból. Pomyślałem, że już po mnie. Paradoks czasowy właśnie zadziałał, ale straciłem przytomność i o dziwo, po jakimś czasie się odzknąłem.
Leżałem na bruku. Zdążyłem jeszcze w dymiącym pojeździe przenieść się do czasów obecnych, zanim ten nie eksplodował. Oczywiście, w obudowie brakowało TEJ części. Nic w tym dziwnego, wkońcu jej nie ukradłem, chociaż została ukradziona. Brzmi niedorzecznie? No cóż, wczujcie się w paradoks, to zrozumiecie.
Leżałem na chodniku, gdy zatrzymała się przedemną średniego wzrostu, smukła postać.
Nic ci nie jest? Zapytała wyciągając dłoń. Z jękiem chwyciłem ją i przy pomocy stanąłem na nogach. Wtedy zaóważyłem, że pomogła mi młoda kobieta o kródkich, nastroszonych srebrnych włosach. Jej zielone oczy taksowały mnie uważnie, szukając obrażeń.
Nic sobie nie złamałeś, to dobrze. Witaj w naszym środowisku. Powiedziała.
Zaraz, jak do jasnej holery ja dalej żyje? Zapytałem się, wytrzepując ubranie.
No cuż. Uwierz mi, wolisz nie wiedzieć. Odpowiedziała, jednak po chwili wbijania w nią ostrego spojżenia wezdchnęła ciężko.
Jesteś w pętli czasowej. Powiedziała cicho.
Że co? Zapytałem ogłupiały.
Pętla czasowa. Wpadłeś w paradoks czasu. Zginąłeś ty z przeszłości. Normalnie powinno to cię unicestwić, ale jeśli dokonałeś czegoś ważnego później, lądujesz w pętli czasowej. Tutaj nigdy się nie starzejesz, nie chorujesz, etc. Ale jeśli byłeś zchorowanym staruszkiem z nieuleczalnym rakiem, to już taki na zawsze pozostaniesz. Powiedziała smutno.
Zaraz, skąt wiesz co ja robiłem? Zapytałem zaciekawiony.
Widziałam ten wypadek z przed chwili. My, bezczasowi, możemy przenosić się w czasie gdzie chcemy bez wysiłku. Odparła.
Takich jak ty, jak my, jest więcej? Zapytałem z zaciekawieniem.
Całkiem sporo. Odpowiedziała.
Ale zaraz, dlaczego ty także jesteś w tej pętli? Zpytałem.
Jak miałam siedemnaście lat, razem z grupką znajomych zdobyliśmy prototyp wehikułu czasu ze strefy 51. Chcięliśmy naprawić potem nasze stare występki, ale wtedy właśnie coś nie poszło i wszyscy, było nas czforo, umarliśmy. Nasze przeszłe ja zginęły. A że udało nam się sporo dokonać to wpadliśmy w pętlę. jesteśmy tu dość krudko, bo zaledwie siedem lat. Znam osoby, które są tutaj dłużej. Odparła.
Dobra, jestem Bartek. Powiedziałem podając jej dłoń.
Julka. Odparła ściskając moją rękę. Z ciekawości, ile masz teraz lat? To ma pewne znaczenie.
Dwadzieścia siedem, a co? Zapytałem szczerze zaciekawiony.
Już tak pozostanie na zawsze. Ja znalazłam sie tu w wieku dwudziestu sześciu lat. My mamy jeszcze całkiem dobrze, ale jest w śród nas osoba, która po mimo tego, że ma dziewięćdziesiąt dwa lata, to choruje na nieuleczalną chorobę. Ma nowotwór serca. Choroba jest w bardzo ciężkim stadium. Chciał uratować siebie, bo gdyby nie powolna reakcja ratowników przeżył by, ale nie udało mu się. On jest tu już ponad trzysta lat.
Że co ku*wa? Zapytałem ostro.
Lepiej chodź ze mną, do naszej głównej bazy. Odparła z ciężkim wezdchnieniem, prowadząc mnie w nieznane
Nie znam tego
Czy to tylko moje wrażenie, że coś jest podebrane z osobliwego domu pani Peregrine? Tak to bardzo przyjemnie się czyta.
super
EE, spokojnie
Meeega! Tylko szkoda, że nie było opisów samej podróży wsęsie czy coś błyszczało etc.
Może narazie tak. Ale, co będzie dalej? Hahahahahahahahahaha!
Bardziej opowiadanie niż Creepy pasta.