Obudziłem się, klasyka. Co by tu teraz? No tak, sprawdzenie godziny. A może teraz wartoby zrobić coś, innego? Wyłamać się z rutyny? Jebać!
Czas to pojęcie względne.
Że co do pana wafelka? To, co się teraz dzieje nie przestanie mnie chyba nigdy już zadziwiać! Podzieliłem się spostrzeżeniem z komputerem.
Staary. Ja tego nie wiem. Odpowiedział, pełznąc po ziemi jak wąż. Nawet to przestało mnie dziwić.
Ej, Łóżko, a ty co tak cicho? Zapytałem, nawalając z ręki w materac.
Ty możesz być zmęczony, to ja już nie, tak? Zapytało, zwalając mnie na ziemię.
Typowe. Wezdchnąłem, zbierając się z ziemi. Przypadkiem, albo i nie, moja lewa noga wylądowała na prawym pedale rowerka. Czy ktoś mi coś sugeruje? Nie wiem, ale pojadę do serwisu.
Na miejscu zastałem tym razem, co ciekawe, jakiegoś psa. Wyglądał na bullteriera, albo pitbulla. Nieee, nie zdziwił mnie fakt, że ubrany był w czarny smoking. Nieee, niczym dziwnym nie był hot dog, którego dzierżył w prawej przedniej łapie. Nawet dziwnym nie było to, że siedział przed komputerem, grając w jakąś strzelankę. Podeszłem bliżej by sprawdzić, jaka była to gra. Counter strike.
Siema eniu! Powiedział, przełykając kęs hot doga.
Czemu zjadasz własnego brata? Hot dog to też pies! Odpowiedziałem na to.
Zasady. Kogo one interesują. Odpowiedział oblizując pysk długim jęzorem.
Pewnie widzisz to, co się na około ciebie dzieje. Świat jest po prostu znudzony monotonią i rutyną. Czy możesz mieć mu za złe to, że postanowił rzucić ci jakieś wyzwanie? Pytał dalej.
Właśnie miałem się go zapytać o to, czy wie, czemu jest ostatnio, jak jest. Lecz ta filozoficzna gatka, lepsza od 666 gadek innych wielkich uczonych w okularach i białych fartuchach uświadomiła mi dwie rzeczy. Po pierwsze, świat jest tak zrypany, że jest zdolny do wszystkiego. A po drugie, debil debilem pozostanie. Ktoś taki jak ja, kto nawet nie ukończył szkoły podstawowej, mający kwalifikacje poprzedszkolne, nie ma szans na nic normalnego. I nie interesuje mnie to! Temu też spojżałem w niebo i wrzasnąłem na całe gardło, przywołując mój códowny, operowy głos.
Darłem się i darłem, czując uchodzące ze mnie napięcie. Zacząłem się tażać po ziemi wysypanej klawiszami z ciasta francuskiego. Zajebiste ciasteczka!
Nie przerywając darcia ryja zacząłem wpychać je sobie do ust. Czemu miałbym nie kożystać ze zdziwaczenia mojego postrzegania prawdy? Trzeba używać, bo życie jest tylko jedno!
Nie wiem, ile się tak darłem i ile zjadłem tych klawiszków, bo chyba zawsze na ziemi było ich tyle samo. Jak w tej bajce stoliczku nakryj się, co jedli z niego i jedli, a on był wiecznie zapchany żarciem. W każdym bądź razie, gdy wyszedłem z amoku siedziałem na ziemi przed wysoką brzozą, a obok mnie siedziała lalka, która uciekła mi jakiś czas temu.
Już wszystko ok? Zapytała, pomagając mi się podnieść.
Aaa, to ty. Myślałem, że uciekłaś na dobre. Powiedziałem, lustrując ją szypkim spojżeniem.
Od ciebie? Jakże bym mogła! Ino oglądałam smerfy w Watykanie. Odpowiedziała słodziutkim głosikiem.
Nieważne. Wracamy do domu? Zapytałem, po czym wsiedliśmy jakoś na rowerek.
Po powrocie do domu zwaliłem się na łóżko czując się euforycznie. W końcu, był to dzień inny od rutyny dni poprzednich, prawda? No i, odnalazłem to, co uciekło mi jakiś czas temu z domu, a to też się liczyło!
Myślał kogut o niedzieli.
Hehehhhe, myślałem, że ta seria nie wróci.
jprdl :D, ale btw hiperrealistyczna krewfwfwfwfwfwfwfwfwfw jest chyba z innej pasty, kijowej swoją drogą.
Kurde. Brakowało mi tego. 😀