Rosyjska ruletka, creepy pasta.

Ból, ból głowy. Holera, co mi jest? Czemu łeb mnie tak napieprza, jak po ostrej imprezie? Ostatnie, co pamiętam to, nie wiem. Wracałem do domu, z pracy. Tak, z pracy. Mijałem niebieskie auto. Niebieskiego Forda. Ktoś z tego auta gapił się na mnie. Ewidentnie się na mnie gapił! Ale, co było dalej? Wszedłem do domu? Nieeee. Musiałem iść do sklepu po chleb. Coś jeść. Tak działa naż świat. Jemy, sramy, śpimy. Jemy, sramy, śpiiimy! Auaaaa! Przeklęty łeb! Co było dalej? No właśnie, nie wiem! Kurwa, nie wiem! Ktoś, chyba ktoś wysiadł z tego autka i mi przywalił. To pewnie dlatego nakurwia mnie teraz gar.
Prubuję otworzyć oczy. Ciężko, ale w końcu mi się udaje. Lecz efekt jest taki, że go nie ma! Ciemnica, jak w dupie u Mużyna. Nic, tylko nieprzenikniony mrok.
Prubuję zebrać się do kupy. Chyba wszystkie impulsy, które mogły i chciały już do mego ciała dotarły. Prubuję się podnieść z zimnej posadzki, na której leżę. Z trudem, ale w końcu dźwigam ziemską powłokę do pozycji siedzącej, a następnie stojącej.
Stoję, lekko się chwiejąc. Prubuję dostrzedz coś w tej ciemności, ale moje oczy bardzo po woli przystosowują się do tej, jakże ciekawej sytuacji. Do piero po czasie jestem w stanie dostrzedz kontury pomieszczenia, w którym się znajduję. To jakaś, piwnica? Jaskinia? Pomieszczenie wygląda na duże i puste. Jest chłodno, ale nie lodowato. Z resztą, lubię niskie temperatury.
Zaczynam iść przed siebie, wyciągając ręce, jak ślepiec. Szuram stopami po ziemi, prubując wyczuć nierówności terenu.
– Aaaa! – Dławię w sobie wrzask, gdy moja stopa trafia w nicość. Szypko ją cofam. Kurwa, to tylko mały próg. Tylko, że gdy nie jestem w stanie go normalnie zauważyć, to nawet najmniejszy spadek terenu wydaje się bezdenną czeluścią.
Tłumię w sobie przekleństwa, ostrożnie przekraczając schodek. Idę dalej, w końcu docieram do wielkich, metalowych drzwi. Najpewniej żelaznych. Macam w poszukiwaniu klamki, jest!
Biorę głęboki wdech, naciskam. Słyszę skrzypienie, pociągam skrzydło do siebie, ciągnę. Jak to dziadostwo holernie skrzypi!
Zaglądam do pomieszczenia. Odskakuję, tłumiąc syk bólu. Tutaj jest ciemno. Tam, jest holernie jasno. Jakbym w tarczę słońca patrzył! Chwila. No przecież. Tam jest po prostu widno. Moje oczy przyzwyczajone są teraz do mroku, do atramentowej czerni. Normalnym jest więc, że gdy teraz wzrok spotyka światło, to po prostu będzie ono razić, jak laser. Kurwa, ledwo 20 lat na karku, ledwo po ukończeniu szkoły, a już się zapomina takie proste rzeczy z lekcji fizyki i biologii.
Prubuję samego siebie rozbawić tym stwierdzeniem, lecz bynajmniej nie jest mi do śmiechu. Zastanawiam się, co zrobić. Wejść tam? Szukać dalszej drogi?
– Jebać wszystko! – Myślę, przekraczam drzwi i zamykam je.
Znajduję się teraz w dużej sali. Czyli tamto to nie jaskinia. Piwnica? Prawdopodobne. Rozglądam się do okoła. Po środku pomieszczenia znajduje się drewniany, wysoki, okrągły stół, do którego ktoś przyśrubował stalowy stojak na broń. Widzę rewolwer. Na około stołu rozmieszczone są krzesełka. Wszystkie zajęte, prucz jednego. W dalszym kącie pokoju dostrzegam schody. Czyli piwnica.
– Zapraszamy, zapraszamy! – Słyszę entuzjastyczny głos.
Zamieram ponownie. Ktoś się mnie tu spodziewał? Czy to inni, uwięzieni w tym miejscu? A może to osoba, która mnie tutaj sprowadziła, oczekująca na spuszczenie solidnego wpierdolu!
Postanawiam podejść do stołu. Siadam na jedynym wolnym miejscu, patrzę na twarze innych osób. Jest nas dokładnie sześcioro. Trzech chłopaków, trzy dziewczyny w różnym wieku.
Siedzący obok mnie po prawej osobnik nie może być starszy ode mnie. Tak samo dziewczyna po lewej. Zauważam tutaj jednak pewną, tendencję. Co prawda stół jest okrągły, ale wszystko ułożone jest na wzór, swego rodzaju drabinki, gdysz im dalej na prawo, tym widzę, że towarzysze są starsi. Nie starzy. Najstarszy facio ma może ze 30 lat. Po za tym, zawsze mężczyzna obok kobiety. Swoją drogą, ten najstarszy, typowa postura wojskowego. Nawet mundur ma, brakuje tylko broni.
– Skoro wszyscy się już zgromadziliśmy, mogę was serdecznie powitać na sto sześćdziesiątym dziewiątym turnieju rosyjskiej ruletki! – Słychać głos z niewidocznych głośników.
– Że co, kurwa? – Rzuca siedzący po prawej. Nie dziwię mu się. Brzmi to, jak tani serial paradokumentalno kryminalny.
– Zasady są bardzo proste. Na stole stoi stojak, w którym zamontowany jest sześciostrzałowy rewolwer z jednym nabojem. Ten, którego opaska zawibruje ma zdjąć broń ze stojaka, przyłożyć sobie do prawej skroni, jeśli to mężczyzna, lewej, jeśli kobieta, odciągnąć zamek, i pociągnąć za spust. Gdy przeżyje, podaje broń osobie siedzącej po prawej stronie. Gdy zatoczycie koło, a jedna osoba odpadnie, zrzucę kolejny pistolet, także z jednym nabojem. Wygrywa osoba, która przetrwa najdłużej. – Słychać ten sam głos.
– Że co kurwa, opaska? – Myślę, spoglądając na nadgarstki. Faktycznie, na prawej ręce mam założoną opaskę. Nawet jej nie zauważyłem, tak lekka jest. Przypomina smartband. Na wyświetlaczu widnieje numer 003.
– Co to kurwa jest! – Odzywa się wojskowy, mocnym głosem. Takiego się po nim spodziewałem. – Wypuść nas, psycholu, albo pożałujesz! –
– Możecie zacząć grę. – Odzywa się ponownie głos z głośników.
Czuję, jak serce nawala mi, jak młot kowalski. – Czy za chwilę zawibruje moja opaska? Czy będę pierwszym, który będzie musiał wziąć broń? Czy będę miał odwagę, by pociągnąć za spust? Czy przeżyję? –
– A co, jeśli tego nie zrobimy, tylko np weźmiemy broń i zajebiemy ciebie z niej? – Pyta ponownie wojskowy.
– Ha ha ha ha ha ha ha. Nie dacie rady. Jeśli nie będziecie grać zgodnie z zasadami, opaski mają wbudowane mikrostrzykawki z trucizną. 1 niewłaściwy ruch, i wylatujesz z gry. Na zawsze! – Odpowiada tajemniczy porywacz.
Słyszę na około siebie cichy płacz, przyspieszone oddechy. Wydaje mi się, że pot kapie mi już do butów. Kurwa, w co ja się wpakowałem. Dlaczego ja. Co ja takiego zrobiłem temu światu, że jestem teraz w takiej sytuacji bez wyjścia?
Po chwili wojskowy drga lekko. Przeczuwam, że jego opaska właśnie dała o sobie znać.
– Nie zrobię tego! – Odzywa się głośno i mocnym głosem.
– To pana ostatnie słowo, czy mam aktywować środek? – Odpowiada mu spokojnie głos z głośników.
Widzę, jak wojskowy oklapuje. Bez słowa podnosi rewolwer, odciąga zamek, przytyka do skroni, zaciska powieki, pociąga za spust, i,
Mężczyzna opuszcza broń, z wyrazem szczerej ulgi na twarzy. Niemal słyszę jego wezdchnienie ulgi.
– Następna osoba. – Odzywa się porywacz.
Żołnierz przekazuje broń siedzącej obok dziewczynie. Na oko 27 lat, nawet ładna. Szkoda mi jej. Na pewno mogła by jeszcze osiągnąć wiele.
Kobieta bierze rewolwer z dłoni wojskowego. Widzę, jak po jej policzkach spływają łzy, lecz mi mo tego, nie łamie się. Podnosi broń, przytyka do skroni, odciąga, naciska spust.
– Świetnie. Wszyscy zawodnicy dalej w grze. – Odzywa się porywacz. Jaką mam ochotę znaleść go i upierdolić jego łeb przy samej dupie.
Drżąc z emocji, dziewczyna przekazuje broń siedzącemu na prawo. Mniej więcej 24 lata, typowy nerd. Z pewnością ścisłowiec. Dam sobie łeb uciąć, że matematyk, albo chociaż informatyk.
Procedura przebiega szypciej. Być może ośmielony poprzednimi wynikami, mężczyzna chwyta broń. Przystawia, odciąga, naciska.
– Powiem wam szczerze, macie szczęście. Żatko kiedy pierwsza runda trwa tak, długo. – Chwali nas ten skurwiel.
Czuję, że zaczynam dygotać. Kurwa, niedługo będzie moja kolej. Kurwa, niedługo ja! Myślę w duchu widząc, jak kolejna z pań sięga po rewolwer. 29 lat, wygląda na doświadczoną przez życie osobę.
Procedura się powtarza. Kobieta przystawia rewolwer do skroni, odciąga zamek, przełyka ślinę, naciska spust.
Bum! Głośny trzask przerywa ciszę. Głowa dziewczyny eksploduje, zalewając wszystko do okoła odłamkami czaszki oraz mózgu. Broń wypada z bezwładnej nagle ręki na ziemię, a ciało osówa się pod stół.
– Pierwsza runda zakończona. Gratuluję przeżycia pozostałym uczestnikom. – Znów skurwiel. Na dodatek, z sufitu spada kolejny pistolet, który odruchowo łapie siedzący na prawo od trupa mężczyzna. 26 lat, typowy studenciak, rodzaj pijakus pospolitus. Taka, dobra morda z osiedla.
Słyszę szlochy pozostałych przy życiu pań. Mężczyźni jakoś się trzymają, ale widzę, że to tylko pozory. Z resztą, wiem to też po sobie. Czuję się źle, bardzo źle. Najchętniej bym się teraz poryczał, ale nie mogę. Muszę to jakoś przetrwać. Nie ma rady.
– Runda druga, start! – Odzywa się głos. Wojskowy znów sztywnieje. Ponownie jego kolej.
Bierze broń od chłopaka, powtarza procedurę. Przytyka, odciąga, naciska.
– Dobra passa. – Kwituje to głos.
Dziewczyna obok także powtarza całą procedurę. Przytyka, odciąga, odciąga spust.
– Powiem wam, na prawdę dobrze wam idzie! – Chwali nas psychol.
Sytuacja powtarza się tak przy pijaczku. W końcu broń chwyta siedząca obok mnie dziewczyna. Na oko mój wiek, na prawdę ładna buźka. Trochę przypomina mi Madonnę, sam nie wiem czemu.
Drżąca z emocji odciąga zamek, przytyka, odciąga.
– No to teraz pytanie, moi drodzy! Czy siedzący po prawej stronie pan otrzyma szansę i przejdzie do trzeciego etapu, czy też odpadnie? – Pyta się głos.
Dziewczyna wyciąga do mnie drżącą dłoń. Kurwa, moja kolej. Moja, pierdolona, kolej!
Chwytam broń, patrząc w jej lufę, z której jeszcze lekko się dymi. Całe życie przelatuje mi przed oczami. Czy na prawdę aż tak żal mi tego świata? Świata, w którym ludzie zabijają ludzi dla zabawy? Świata, w którym nie ważne, co robisz, jesteś nikim? Świata, w którym wszystko dąży na gorsze? Zdecydowanie nie.
Przytykam broń, odciągam, pociągam za spust, myśląc o tym, jak moje życie jest nic nie warte. Słychać huk,

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink