Gdy wróciłem dodomu, zobaczyłem na stole w kuchni karteczkę. Mama poszła już do pracy i rzyczyła mi sukcesów w podruży, jednak ja nie zamierzałem wyruszać dziś, ale jutro, poniewarz chciałem jeszcze podomykać różne sprawy, które tego wymagały, oraz porzegnać się z tymi, którzy nie mogli/nie chcieli wyruszyć.
Udałem się najpierw na łąki za miastem w celu złapania pierwszego pokemona. Niestety, wszędzie widziałem tylko pospolite gatunki. Taillowy, Zigzagoony, Rattaty, może jakiś Linoone się przewinął. To nie tak, że uważam te pokemony za słabe czy bezużyteczne, ale też nie chciałem ich atakować na siłę. Postawiłem sobie za cel, że nie będę zmuszać żadnego pokemona by siłą do mnie dołączył.
Trapinch, chcesz się nazywać Pincer? Zapytałem mego siedzącego na ramieniu stworka, gdy chodziliśmy po trawie.
Pinch tra pinch! Kiwnął ochoczo głową poke owad.
No dobra. Uśmiechnąłem się, gdy nagle usłyszałem jakieś dziwne piski.
Pinch! Pisnął mój stworek zeskakując mi z ramienia. Dał nura w wysokie trawy.
Gdzie idziesz! Zawołałem, lecz stworek już skradał się w kierunku pisków.
Veni! Usłyszałem. Z zarośli wyszła grupka pokemonów. 3 wielkie, fioletowe skolopendry z zakręconymi czułkami szturchały jakiegoś małego, lecz podobnego do nich stworka, który znajdował sięgdzieś po środku tego kłębowiska. Postanowiłem sprawdzić co ma ciekawego do powiedzenia mój pokedex. Wyciągnąłem mojego redmi note 9 pro, odblokowałem i kliknąłem w pokedex. Po chwili skanowania aparatem na ekranie pojawił się obraz skolopendry i z głośniczka rozbrzmiał e-speak.
Scolipede, pokemon skolopendra typu robaczego i trującego, wyższa forma Whirlipede, Najwyższa forma Venipede. Scolipede potrafi gdy zwinie się w kulę toczyć się z prędkością około 300km/h. Jego toksyny są na tyle silne, że spokojnie powalą Wailorda.
Potem skierowałem dex na mniejszego stworka. Niby znałem te stworzenia, ale czemu nie dodać go sobie do pokedexa i nie zobaczyć, czy czegoś nowego się na ich temat nie dowiem, prawda?
Venipede, pokemon gąsiennica typu robaczo trującego. Venipede jest agresywny i często poluje na silniejszych od siebie. Jego mocne szczęki mogą zgnieść Metapoda, gdy Venipede zaciśnie je z całą mocą.
Aha. Pomyślałem wkładając telefon do kieszeni. Tym czasem 1 ze Scolipedów uniósł do góry ogon, który zaczął świecić fioletowym blaskiem. Celował w Venipeda, lecz nagle na trasie ataku stanął Pincer, który machnięciem łapki posłał ogon na innego Scolipeda, który nie spodziewając się takiego czegoś dostał prosto w twarz.
Scoli, pede! Zaryczały oba stwory, celując groźnym spojżeniem we mnie i w ziemnego pokemona.
Pincer, nie! Zawołałem, ale było już za późno. Wszystkie 3 scolipedy w jednym momęcie powtórzyły trujący ogon. Trapinch jednak sprytnie znów wywinął się z opresji. Uderzył głową o ziemię, z której wystrzeliło kilka kamyków, które ułożyły się w barykadę. Odparła ona ogony i przyprawiła ich właścicieli o chwilową ich odrętwiałość.
Dobra, pomożemy temu maluchowi. Powiedziałem, bo jednak żal mi było robaczka, tylko nie chciałem tak poprostu dostać za nic i trafić do szpitala w pierwszy dzień podruży, a słyszałem już o skudkach zatrucia trucizną Scolipeda. Pincer, piaskowy grób, celuj gdzieś po środku! Wydałem polecenie mojemu starterowi.
Tra! Skinął głową mój podopieczny. Uderzył łapkami w ziemię. Z pod jego rączek wystrzeliła solidna góra piachu, która zasypała 3 skolopendry. Venipede tym czasem za pomocą toczenia odturlał się gdzieś w krzaki i tylko jego główka wyglądała na nas z zaciekawieniem czającym się w oczach stworka.
Wielkie robaki zaczęły zwijać się w kule, prubowały przebijać się głowami, łapami i czułkami, lecz ziemia była tak mocna, że ledwo co się ruszała. Wkońcu 1 ze stworów wpadł na pomysł by użyć wodnego ogona do zmiękczenia ziemi. Na około jego ogona pojawiły się 3 pierścienie z wody o różnych obiętościach. Z tródem bo z tródem, ale jednak zamachnął się i trafił czubkiem fioletowego ogona w grudy ziemi, która posypała się na boki już bardziej w konsystencji błota.
Tym czasem pozostałe 2 stwory z Unovy już szykowały nową niespodziankę. Ich czułki zaczęły błyszczeć i się wydłużyły. Oba robaki wycelowały w pustynnego stworka.
To mega róg, uniknij za pomocą rzutu skałą! Wymyśliłem. Trapinch znów uderzył głową o ziemię i ustawił się tak, by kamyki wyrzuciły go do góry. Stwory na tomiast swoimi czułkami trafiły w kamyki i co prawda posypały się one na boki, lecz Pincer zdążył wyskoczyć i wylądować za skolopendrami.
Atakuj tego po środku gryzieniem, tylko nie w ogon! Dodałem szybko. Szczęki ziemnego stwora mocno wgryzły się w brzuch rywala, aż tamten zaryczał z bólu.
Niestety pozostałe 2 stwory szybko trafiły mojego startera trującymi ogonami. Trapinch oberwał dość mocno, ale jego ziemny typ mimo wszystko go uchronił od krytycznych obrażeń. Mimo wszystko miał małe tródności, by wstać na drżące nogi.
Ugryziony wcześniej Scolipede już wystrzelił z ust fioletowym płymem, który syczał w kontakcie z trawą i ją wypalał.
Kontruj to, może smoczy oddech zadziała. Powiedziałem.
Traapinch! Warknął ziemny wypuszczając z paszczy zielony promień, który jednak nie miał większych szans z jadowym szokiem. Znów Pincer oberwał, chociaż nie całą mocą udeżenia, bo smoczy oddech jakoś zneutralizował ten jadowy szok.
Wszystkie 3 stwory chciały użyć wodnych ogonów, lecz wpadłem na ciekawy pomysł.
Pincer, zrób piaskowe groby do okoła! Zawołałem. Nieźle już wycieńczony stworek jednak zabrał się do pracy i ztworzył kilka kopczyków ziemi na około. Nasze "pole walki" wyglądało teraz jak dach baszty.
Teraz rzut skałą, zrób daszek! Powiedziałem a pokemon zrozumiał o co mi chodzi. Postarał się. Z ziemi wystrzeliło tyle odłamków skalnych, że spokojnie wystarczyły by zrobić lekko niestabilny, ale jednak wystarczający dach.
Teraz zprowokuj Scolipedy, łącząc smoczy oddech i gryzienie! Wymyśliłem nagle. Stworek zaczął podgryzać rywali pokrytymi zieloną energią kłami. Sprawiało im to widoczny ból. Co prawda Trapinch oberwał dwoma wodnymi ogonami niestety, i był bardzo wyczerpany od tego, ale nasza budowla zadziałała jak trzeba. 1 ze Scolipedów poruszył "wie życzkę" z ziemi i zpowodował lawinę małych, ale ostrych kamyczków, które boleśnie uderzały w ciała trujących robaków. Trapinch tym czasem za pomocą szczęk wykopał sobie dziurę w ziemi i pod ziemią przeczekał lawinę.
Nauczyłeś się kopania, świetnie! Powiedziałem mile zaskoczony. Teraz atakuj!
Traaaaapinch! Zawarczał stwór wyskakując nagle na samym środku pola walki. Poruszone przez to kamyki znów poturbowały 2 Scolipedy, trzeci tym czasem zaczął się toczyć na około i gdyby nie dziura w ziemi mógłby dotkliwie poturbować już i tak bardzo wymęczonego ziemnego stworka. Na szczęście tocząca się skolopendra nie zaóważyła dziury i wpadła w nią niczym śnieżka w dziurę. Robal wyszedł co prawda z ziemi, ale nieźle kręciło mu się w głowie, bo zataczał się jak pijany. Nuie przeszkodziło mu to jednak w celnym trafieniu Pincera trującym ogonem. Trapinch przeturlał się w krzaki. Wyszedł z tamtąt po chwili, ale już był bardzo wymęczony.
Pincer, chcesz dalej walczyć? Zapytałem z troską głaszcząc go po łebku.
Pinch! Kiwnął głową stworek.
Ehh, jak chcesz. To może smocz, zacząłem, ale nagle z kąś nadleciał potężny miotacz płomieni, który trafił w łeb największego Scolipeda. Tamten asz zaryczał z bólu i popażeń.
Magmar, jeszcze raz! Usłyszałem niski, męski głos i kolejna fala ognia nadleciała z innego kierunku. Scolipede był jednak na to przygotowany. Uniknął ognistego ataku i wysłał w jego kierunku jadowy szok.
Nie trafisz nas. Fala cieplna, skończ to! Wydał polecenie mężczyzna.
Niewidoczny ognisty stwór ryknął i wysłał w kierunku robaków pomarańczową, wyglądającą na niegroźną mgiełkę, która jednak była nieco mocniejsza od miotacza płomieni.
Skolopendry wpadły w istny szał. Prychały, ryczały i rzucały się, ale nie mogły dosięgnąć przeciwnika. Wkońcu 1 wpadł na pomysł by wyrzucić wodny ogon. Jakoś rzucił wodą otaczającą ogon. Z krzaków rozległ się wściekły ryk, a zaraz potem wyszedł z tamtąt mężczyzna z długą brodą, ubrany jak gajowy.
Magmar, spokojnie, psychika! Wydał polecenie.
Maaag maaar! Zawył ognisty stwór. Jego oczy zabłyszczały fioletowym blaskiem, który otoczył także skolopendry. Stwór z Kanto podniósł i rzucił kilka razy stworami o grunt. Wtedy też z krzaków wyturlał się fioletowy stworek, który zaczął toczyć się coraz szybciej na około. Wkońcu pisnął i rzucił się na swoje najwyższe forny ewolucji.
Scolipede! Prychnął 1 ze stworów. Prubował zatrzymać Venipeda swoim ogonem, lecz maluch z łatwością rzucił ni m o drzewo.
Teraz Magmar, złap te 2! Mężczyzna wydał polecenie. Jego pokemon złapał do każdej ręki po jednej skolopendrze.
Ognista pięść i rzuć! Kolejne polecenie i stwory z Unovy zaryczały z bólu. Miały widocznie już dosyć, ponieważ z groźnymi minami i warkotami zniknęły gdzieś w kępach krzewów.
Trzeci stwór jednak nie zamierzał się poddać. Zaczął za pomocą jadowego szoku budować fosę, którą wykopał wodnym ogonem. Ten rowek po woli wypełniała cuchnąca, fioletowa maź.
Magmar, miotacz płomieni! Zawołał trener stwora.
Magma! Warknął tamten posyłając płomień na spodkanie ze skolopendrą. Tamten jednak był na tyle zkoncentrowany, że oberwał, przekoziołkował kilka metrów, wrucił i spokojnie dalej zaczął wykonywać swoje zadanie.
Jeszcze raz! Powiedział nieznajomy. Dopiero po trzech takich atakach Scolipede zaczął ryczeć z bólu. Widocznie jednak fosa była już gotowa, ponieważ z wyszczerzonymi zębami stwór zakopał się w ziemi.
Pincer, rzut skałą w ziemię! Powiedziałem. Mój stworek wysłał na tyle ostry kamień, że dotarł on do robaka pod ziemią.
Ej, ty, zabierz swoje pokemony! Powiedział do mnie nieznajomy trener. Wziąłem Venipeda i Pincera na ręce. On tym czasem nakazał użyć ognistemu pożogi. Z ziemi, która zaczęła pękać zaczęły wydobywać się kłęby gęstego, siwego, cuchnącego siarką dymu. Zaraz po dymie wychynęły jasne płomienie, które podrzuciły przeciwnika w górę. Ale to nie koniec. Magmar pośliznął się na jednej z dziur i wpadł z pluskiem w bajoro trucizny. Jego wściekły ryk pokazywał, jak stwór jest rozzłoszczony. Scolipede tym czasem leżał sobie nieprzytomny po środku jednego z kraterów.
super
Będą na spokojnie.
Ooo, super, ciekawe. Czekam na dalsze części.