Kręcę kierownicą, spoglądając przy tym na drogę, oblewaną strugami deszczu.
To co teraz? Pyta Meliana z tylnej kanapy.
Musimy się zebrać. Odpowiadam jedną ręką wybierając numer na komurce.
Ellie? Pytam po chwili. Spakuj się szybko i czekaj przed drzwiami. To ONI! Mówię do słuchawki. Po chwili rozłączam się i odkładam urządzenie.
Za chwilę podjedziemy pod mój dom. Mówię do trenerki. Zabiorę kilka rzeczy, a ty lepiej skontaktój się z twoją rodziną i powiedz im, żeby przyjechali na ulicę Zangoosów 422A. To bardzo ważne. Mówię. Meliana tylko kiwnęła lekko głową.
Zatrzymuję auto, w wstecznym lusterku widzę, że dziewczyna gdzieś dzwoni, Wzdycham z ukgą i wysiadam z auta. Gaia także wysiada i idziemy w stronę domu.
Wchodzę na klatkę schodową, wyciągam klucz, otwieram drzwi. Moja żona stoi już gotowa przy oknie, obserwuje deszcz.
Ellie. Mówię dotykając jej dłoni. Obraca się szybko, ale na mój widok się odpręża.
Norman. Odpowiada lekko drżącym głosem. Musimy?
Tak. Chyba, że chcemy żeby ONI, zaczynam, ale Ellie zamyka mi usta.
Wiem. Wzdycha ciężko chwytając za walizkę. Ja także biorę swoją, wcześniej spakowaną. Chwytamy kilka balli i wracamy do auta.
Poznajcie się. Mówię do dziewczyn. Meliana, to moja żona Ellie. Ellie, to moja wyzywająca, która została wplątana. Meliana.
Ściskają sobie dłonie. Z przodu siadam ja za kułkiem, Ellie i przy drzwiach Gaia, która miała za pomocą wizji przyszłości sprawdzać drogę.
Tym czasem pod dom zajeżdża zielony Mercedes, z którego wysiada kilka osób. Wsiadają pospiesznie do naszwego, bąć co bąć dużego wozu. Rodzina Meliany wita się z nami i my z nimi. Dziewczyna ma brata i siostrę. Nazywają się Alice i Victor. Rodzice Meliany to Susan i Jason.
Pospiesznie wymieniamy uściski dłoni, pakujemy się do auta. Wprowadzam Mercedesa do garażu i ruszamy ku przeznaczeniu.
No będzie więcej spokojnie.
Tak mało? szkooooda!