Wirus, creepy pasta, część 1.

No tak. Kto by się spodziewał, prawda? Cuż. Napewno nie ja. Nazywam się Zbigniew Żuczek, mam 28 lat, mieszkam w Krakowie i pracuję w szkole w Owińskach jako konserwator. Podobno lubiany przez uczniów. Zdaży mi się coś naprawić jakiemuś uczniakowi, czy przylutować wadliwie działającą antenę w radiu, czy podkręcić wałek w maszynie brajlowskiej, wiecie o co mi chodzi. No ale, to nie o moje typowe życie chodzi. Przejdę do konkretów.
Marzec roku 2020 był haotyczny. Wszędzie mówiło się tylko o koronawirusie. Gdzie nie wszedłeś, czego nie włączyłeś, zawsze na pierwszych stronach był koronawirus. Zabawne, że na grypę potrafi umrzeć więcej ludzi, a o tym się tak nie mówi, jak o tym nowym wynalazku z Chin.
Po kilku miesiącach wprowadzono nakaz noszenia maseczek. Było to bardzo irytujące, ponieważ owe maski bardzo skutecznie blokowały dopływ powietrza. Były także oczywiście przyłbice, wygodniejsze, ale mniej polecane, bo wiecie. Takie maski to najczęściej jednorazowe, więc kasy się na nich trzepało bardzo wiele. No a przyłbicę można było umyć czy coś i tyle.
Żąd wprowadzał coraz to więcej obostrzeń. Wkońcu, we wrześniu 2020 wirus zaczął mutować. Mutacja następowała powoli. Najpierw zarażeni skarżyli się na częste bóle głowy i brzucha. Dochodził do tego nieraz wielki głód i pragnienie, które było bardzo ciężko zaspokoić. Następnie zaczynały odpadać paznokcie, a miejsca po nich porastały jakąś dziwną, tfardą i zrogowaciałą skórą. Zaburzało to mocno dotyk. Pod koniec października gdy wszystkie szkoły przeszły w tryb zdalny, we wrześniu dzieciaki wróciły po gigaprzerwie od marca, mutacja weszła na groźniejszy poziom. Zaczynały wypadać zęby. W ich miejsce wyrastały długie, ostre kły. Oczy pokrywała błona pokryta ochydnymi bąblami, wydzielającymi cuchnącą ciecz, jednakże nie przeszkadzająca w widzeniu. No i nareszcie, gdzieś w listopadzie wirus dokończył mutację przeistaczając ludzi w istoty podobne do zombie. Lecz to nie były typowe zombie. Umiały normalnie mówić, żyć, etc. Tylko ich nieustający głód. Dawało się go zaspokoić zwykłym jedzeniem, ale całe jedzenie gromadziło się w tłuszcz. Najlepiej syciło mięso żywych istot. Nie ważne, czy złowieka, czy psa. Ludzie dziczeli coraz bardziej. Paradoksalnie, dało się żyć w tej postaci. Ciało było o wiele odporniejsze np na rany. Wykryto także, że to holerstwo odmienia cały organizm, przedłużając życie ludzkie o kilka, a nawet kilkadziesiąt lat. Obecnie żyje w śród nas osoba w wieku stó dwuch lat, nadal się jej dobrze żyje. Zarażonych zaczęto nazywać żywakami, ponieważ nie można było nazwać tego typowym wirusem zombie. Wszak oni dalej żyli, tylko, wiecie sami.
Przełom, kolejny, nastąpił w sylwestra, 31 gródnia. Media podawały informację, że około 20% zarażonych zaczyna zamieniać się w bestie. Wyrastały im pazury, a mózg stawał się podobny do typowego zwierzęcego. Teraz chcieli tylko przetrwać. Rozszarpywali innych. Nie ważne, czy zarażonych, czy zdrowych. Każdy mógł zginąć na ulicy, zagryziony albo zadrapany na śmierć. Wirus nadal przenosił się tylko drogą kropelkową, więc na szczęście ugryzionych dawało się odratować.
Stan epidemii światowej został ogłoszony pierwszego stycznia 2021 roku. Prezydent Polski od trzech miesięcy był trzymany w szpitalu na obserwacji. Ja z całą rodziną i wieloma innymi żyliśmy w zabarykadowanej szkole. O jedzenie się nie martwiliśmy, ponieważ piwnica i spiżarnie zaopatrzone były w zapas mogący wyżywić sto osób przez rok. Przy naszej liczebności czterystu piętnastu osób, jedzenia starczyło nam na jakieś, pięć miesięcy. Jedliśmy bardzo mało. Jedna kanapka rano, w połódnie i na wieczór. W ostatni miesiąc tylko rano i wieczorem, natomiast ostatni tydzień tylko w połódnie.
Kilku z nas udało się po zapasy i na całe szczęście udało się im przytargać sporą ilość jedzenia za darmo. Nikt na to nie patrzył, bo pieniądze były teraz tyle samo warte, co zwykły papier. Ważniejsze było jedzenie, leki i broń.
Gdzieś pracowano podobno nad lekiem na to coś, lecz prace nadal trwały i miały trwać przez lata. W połowie stycznia główny laborant zagryzł swoich pracowników i ich pożarł, więc nadzieje na lek zmalały praktycznie do zera. Ludzkość musiała sama sobie poradzić z koronawirusem.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink