Światło i ciemność, część 1.

Witam serdecznie wszystkich czytelników! Poniższe opowiadanie jest bardziej w tematyce pokemon, ale myślę, że nawet tym co poków nie znają/nie lubią powinno się spodobać. Zapraszam do czytania.

Rok 2020, Hoenn, Petalburk.
Dłużej tego nie zniosę. Pomyślałem leżąc na zimnej podłodze. To był chyba trzydziesty raz, kiedy mi się to przydażyło. Sam nie wiem, od czego to się mogło zacząć.
Nie wierzę w opentania przez Banetty, ani w Dusclopsy które mają cię zabrać w zaświaty, ale, coś mniej więcej takiego się mi zdaża.
Zawsze w niedzielę o godzinie 12 w nocy dzieje się to. Światło gaśnie a przez okno wlatuje gromada duchów. Kierują się w moją stronę, tworzą krąg, otaczają mnię.
Czuję straszliwy chłód, ziąb. Duchy kręcą się, tańczą. Widać dziwne, upiorne światło. Tracę przytomność, budzę się przy łóżku, na podłodze.
Zawsze w dzień przed zdażeniem jestem chory. Wymiotuję, mam biegunkę, przeziębienie, etc. Nie wiem co z tym zrobić. Żeby to było tylko tyle. No niestety tak nie jest. Za każdym razem czuję się, coraz dziwniej. Sam nie wiem czy nadal jestem człowiekiem. Moje cierpienie przelewa się przezemnie jak z garnka, do którego lejemy wodę chociaż jest pełen.
Ubrałem się, pieniądze zarabiać trzeba. Wychodzę z domu. Zabieram klucze do auta, pokeballe ze stolika, pieniądze, resztę drobiazgów codziennego życia.
Wychodzę z domu. Upał straszliwy, chyba ze 40 stopni. Środek lata mamy, ale po za tym to przecież Hoenn, czyli tropika.
Wsiadam w auto. Kładę balle na fotelu obok. 6 idealnie okrągłych, skupiających światło kul. Jak kryształy. Myślę, przyciskając pedał gazu. W radiu leci jakaś znana piosenka zespołu "Thunder of the Manectric". Muzyka przepływa przez moje ciało, przez moją duszę.
Dojeżdżam do sali pokemon. Wyłączam silnik. Wchodzę do środka.
Mijam recepcjonistkę, witam się z nią jak zwykle uśmiechem. Wchodzę do pokoju walk i opadam z ciężkim weztchnieniem na krzesło. Zapewne dzisiaj też przyjdą. Zawsze przychodzą, a zostało mi ledwie 200 odznak. Muszę zamówić dodatkowe od ligii, pewnie będą jechać jakieś 3 tygodnie.
Przysypiam. Z drzemki wyrywa mnie pukanie do drzwi. Proszę! Mówię. Drzwi się otwierają. Za progiem stoi recepcjonistka, prowadząca jakąś trenerkę do pokoju.
Dziewczyna jest wysoka, ma czarne włosy, zielone oczy i bliznę w kształcie ogona Flygona na policzku. Wzdrygam się w duchu, bo wiem co musiała przeżywać, nabawiając się tego "znamienia". Ubrana jest w granatową bluzkę z Loudredem trzymającym w rękach mikrofon i napisem "Shof must go on!" Po za bluzką, wyzywająca nosi czarne spodenki mniej więcej do kostek. Wizerunek kończą szare buty z pokeballami.
Norman, masz wyzywającą! M.ówi recepcjonistka.
Dobrze, Claro. Mówię ściskając dłoń trenerki. Recepcjonistka wychodzi. Dziewczyna staje na miejscu dla wyzywającego. Ja oczywiście muszę stanąć tam, gdzie powinien stać lider.
Meliana. Mówi dziewczyna potrząsając moją dłoń.
Norman. Przedstawiam się puszczając rękę.
Chciała bym zdobyć twoją odznak.ę. Mówi Meliana sięgając po pokeballa.
Znasz zasady? Walka 4 na 4 pokemony. Ty możesz je zmieniać, ja niestety nie. Mówię z uśmiechem.
Jasne! Odpowiada z entuzjazmem rzucając kulką, z której wychodzi sporej wielkości, ognisty wielbłąd. Łbem sięga sufitu. Ja także wyrzucam pokeballa z ręki. Z mojej kulki z gracją wyskakuje elektryczna jaszczurka, która zwinnie ustawia się na przeciw Camerupta.
Heliolisk? Pyta Meliana. Kiwam potakująco głową.
Jeszcze tylko chwilka. Mówię wciskając przycisk na ścianie. Z pokoiku obok wychodzi Paul, mój brat i przy okazji nasz arbiter. Witamy się, a on ustawia się z boku, rozpoczynając naszą walkę.
Proszę pana? Pyta mnie trenerka.
Mów do mnie Norman, proszę. Mówię z uśmiechem, odprężony.
Norman, nie boisz się wystawiać elektrycznego pokemona na przeciw mojego ziemnego? Pyta się mnie wyzywająca.
Spokojnie, mamy swoje sposoby. Co by to było za wyzwanie, gdybym wystawił powiedzmy Bibarela, wiedząc że ma przewagę? Pytam z szelmowskim uśmiechem.
No wsumie, to masz rację. Meliana uśmiecha się, zażenowana. Poważniejemy jednak, gotowi by zacząć walkę.
Wulkan, plusk lawy! Rozpoczyna dziewczyna.
Helios, uniknij. Odpowiadam spokojnie. Z wulkanów wielbłąda wylatują 2 słupy płynnego ognia, które lecą w stronę Helioliska. Jaszczurka jednak z gracją omija dość groźny, acz nieefektywny atak.
Taniec deszczu! Proszę. Elektryczny stwór kumuluje energię w ogonie i posyła kulę wody do góry, gdzie zawisa ona niby chmura i jak chmura wylewa z siebie wodę.
Ach! Meliana potrząsa głową. No tak, sucha skóra!
Dokładnie. Odpowiadam skupiony.
Wulkan, moc ziemi! Nakazuje wyzywająca. Jej stwór natychmiast tupie kopytami w podłogę, z której strzela kolumna brunatnego piachu.
Helios, zniszcz to wyładowaniem! Mówię. Mój podopieczny bez większego wysiłku rozbija ziemny atak słupem niebieskiej elektrycznej energii, który dosięga też rywala. Ziemny wielbłąd jednak nie zwrócił na to uwagi.
Pokażmy mu prawdziwy atak, miotacz płomieni! Meliana akcentuje słowo prawdziwy, nadając mu złowieszczego brzmienia. Ognisto ziemny pokemon strzela z wulkanów gigantycznymi kulami płomieni, które są wręcz białe od gorąca. Heliolisk omija je, jednak wkońcu zostaje trafiony. Atak dotkliwie popażył jaszczurkę po mimo deszczu, ale jego skóra nie znosiła wręcz takich ataków. Deszcz szczęśliwie ukoił jego rany.
Użyj wodnego pulsu na sobie! Mówię.
Co! Pyta zdziwiona wyzywająca. Pokemon z Kalos tym czasem formuje kulę wody w łapkach, po chwili rzuca ją nad siebie. Woda udeżyła go dość mocno, jednak jaszczurka wydaje się zdrowsza.
No tak, znowu ta umiejętność! Dziewczyna zagryza wargi.
Uśmiecham się lekko, gotów by walczy ć dalej.

31 komentarzy

  1. W jednym momencie użyłeś czasu przeszłego. Jeżeli zamierzasz pisać w czasie teraźniejszym tak, jak tutaj, nie możesz nagle użyć czasowników w czasie przyszłym takich jak: "ubrałem się", powinno być ubieram się.

  2. nie no jakieś światło chyba jest i z tego się regeneruje pok nie wiem jak to wytłumaczyć ale to tak jakby taki wymiar kieszonkowy chyba jest/.

  3. Tylko jeszcze jedno. Ball otwiera się na połowy czy poprostu pojawia się jakaś szczelina nie umiem sobie tego wyobrazić.

  4. Od początku. Masz balla w dłoni. Wciszkasz guzik, on się powiększa. Rzucasz. Ball się otwiera, jest czerwony blask, z którego wyłania się pok

  5. No tak ale jakiś opis chyba jest nie? Co dziura tam się robi i on wyłazi? czy co bo nie kapuję.

  6. Coś w tym na prawdę jest.
    O mnie mówi tak mniej ludzi, ale to pewnie dlatego, że bardzo powoli ten swój dramat rozwijam.

  7. No to szczęście miałeś.
    Ja tak nie mogłem, bo musiałem albo coś czytać albo powtarzać.

  8. Niee niee, poprostu pisane na lekcji więc błędy mogą się zdażyć. Tego stylu użyłem po raz pierwszy, w sęsie czas teraźniejszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink