7. Zostaw te Embirdy!

Gdy już trochę odpoczęliśmy zaczęliśmy rozmowę z trenerem, którego widzieliśmy w lesie.
Jak to było z tymi Pandourbitami? Zapytała zaciekawiona Lilka.
Eh. Weztchnął chłopak. Tak wogule jestem Zack. Zaatakowały mnie, bo chciałem złapać jednego ze stada. Gdy zaatakowałem lidera wpadły w szał i mnie poturbowały, widzieliście może gdzieś mojego?
Nie zdążył dokończyć, ponieważ do hotelu wszedł sporej wielkości stwór podobny do wojownika Ninja ubranego w czarne szaty. W dłoniach trzymał sztylety. Postanowiłem się czegoś o nim dowiedzieć.
Niamanja, manamon ninja typu walcząco cienistego, wyższa forma Manji. Niamanja może zadać przeciwnikowi 10 ciosów w błyskawicznym trybie. Sztylety jak u niższej formy może chować i wysuwać jak kot pazury.
Ninja! Rozpromienił się nieznajomy ściskając stworka. Tak się o ciebie martwiłem!
To właśnie mój Ninja. Trener ukrył stworka w kuli.
Zaatakowaliśmy tego Pandourbita a wszystkie się na nas rzuciły w tępie wręcz błyskawicznym. Nie udało się nam uciec, ale muszę się tam wrucić i pokazać mu kto jest silniejszy! Trener wstał w krzesła.
Nie rwij się tak. Powstrzymałem chłopaka. Chceż wyjść gożej ze starcia niż teraz?
No nie. Powiedział. Wyszliśmy na zewnątrz i planowaliśmy strategię. Wkońcu poszliśmy w miejsce, gdzie rezydowały duchy.
Zack wypuścił z kul 2 stworki. Niamanję oraz coś, co przypominało robota humanoidalnego, lecz miał pazury, kopyta i wielki przycisk na klatce piersiowej. Lilka sprawdziła go manapedią.
Placebot, manamon robot typu stalowo standardowego. Placebot potrafi udawać człowieka, lecz nie umie mówić. Tylko nieliczne doszły w udawaniu do takiej perfekcji, że mogą mówić. Pierwszy przedstawiciel tego gatunku został odkryty 250 lat temu w kopalniach rudy żelaznej.
To plan jest taki. Robot pójdzie pierwszy i będzie patrzeć na sytuację. Potem wejdziemy my i pokojowo będziemy próbować załatwić sprawę. Jeśli się to nieuda to,
Urwał, ponieważ z zarośli wyskoczył Pandourbit, przywódca stada. Wyciągnęliśmy manapedie.
Pandourbit, manamon skrzynia na skarb typu ziemno duchowego. Pandourbit zaczaja się na wędrowców. Gdy chcą go otworzyć, uderza ich z zaskoczenia. Umie chować nogi do środka ciała.
Ty! Zawował nasz nowy znajomy. Niamanja i Placebot wyszli z krzaków gotowi do ataku.
Pomóc? Zapytała Lily sięgając po kulę.
Narazie nie. Zack przeniósł spojżenie na lidera stada.
To co, zgadzasz się na walkę fer plej? Zapytał.
Pando bit! Przytaknął stwór stając na przeciw wojownika Ninja.
Z krzaków wyszła reszta stada, lecz na dany przez przywódcę znak ustawili się w krąg, obserwując walkę ich autorytetu.
Ninja, cienista swera! Nakazał Zack.
Niaman ja! Krzyknął czarny stwór kumulując w dłoniach kulę ciemnej energii, którą wyrzucił w stronę ducha.
Pandaaaaaaa! Wrzasnął stwór kopiąc pocisk w stronę drzew. Ciało Pandourbita się rozdwoiło, lecz to nowe było przeźroczyste. Oba ruszyły na rywala.
Siła duszy, łoł! Zdziwił się trener w porę nakazując unik. Ninja błyskawicznie odsunął się, Pandourbit zarył w drzewo.
Cienista swera! Nakaz chłopaka był szybki, ale treściwy. Czarny pocisk wystrzelony przez walczącego trafił w twarz rywala, który asz zaryczał z bólu z powodu trafienia superefektywnym atakiem.
Skrzynka rzuciła się znów na Niamanję. Przed udeżeniem zahamowała i wypuściła z oczu bladofioletowe promienie ułożone w znak x. Niamanja códem wyminął ten atak. Było to dzielenie duszy, bardzo niebezpieczny atak typu duch, pobierający dosłownie połowę energii rywala.
Cienista swera! nakazał ponownie chłopak. Ninja zkumulował energię w dłoniach i trzeci pocisk mrocznej energii wystrzelił z jego palców. Duch wyminął go częściowo, lecz zawył z bólu ponieważ część pocisku się o niego otarła.
Pauun! Zaryczał głośno. Jego ciało zalśniło, ale nic więcej się nie stało.
Ryk. Mruknął Zack. Pokaż mu jak się to robi, ostrzenie umysłu!
Niamanję otoczył białozłoty kokon, który po chwili zniknął odsłaniając gotowego do dalszej walki stworka.
Pandourbit podskoczył. Fale drgań albo jak kto woli trzęsienie ziemi wykończyły praktycznie wojownika.
Niedobrze. Przygryzł wargi Zack. Jego oczy skierowały się na Placebota.
Miałeś czekać! Powiedział Zack.
Przecież sam się zgodził na pokojową walkę. Głos robota był dość niski i mechaniczny.
Twój Placebot umie mówić? Zdziwiłem się.
Taak. Długo nadtym pracowaliśmy. Trener znów popatrzył na stworka.
Wsumie tak. Powiedział koncentrując się na walce.
Wzrastająca chmura! Powiedział.
Maninja! Krzyknął wojownik. Jego ciało otoczyła bladoczerwona chmura z czarnymi dodatkami, która po chwili ruszyła na ducha. Ten, niespodziewając się takiego czegoś oberwał dość mocno i przewrucił się na twarz.
Pandaaaaabit! Ryknął znów duch błyszcząc.
Koniec zabawy, energia chaosu! Krzyknął zdenerwowany chłopak.
Ninja natychmiast zaczął tworzyć promień fioletowoczarnej energii zwinięty spiralnie. Jednak gdy był zajęty oberwał dzieleniem duszy. Niedokończony atak wybuchnął, raniąc swego twórce. Szczęśliwie były to niewielkie rany.
Źle. Cienista sfera! Zawołał Zack.
Duch ominął kulę ciemnej energii. Sam wytworzył podobną, tyle, że większą. Wojownik otrzymał dość solidne obrażenia od naprawdę nieefektywnego ataku.
Jak! Chłopak przygryzł wargi. Jeszcze raz energia,
Zack! Nad tobą! Wydarła się Lilka wskazując coś.
Lilith, co jest! Zapytałem się.
Nie mów do mnie tak, Loki! Lily użyła mojego starego przezwiska, którego nie lubiłem. Po drugie, widziałam, jak leci tu, nie dokończyła. Wielki ptak porwał w szpony oba walczące stworki.
Embird. Dokończyła dziewczyna, rozszeżonymi ze zdziwienia oczami wpatrując się w to, co działo się nad nami.
Ty też tak do mnie nie mów. Uśmiechnąłem się do trenerki, ale zaraz zpoważniałem.
Nie! Zack popatrzył na siłujące się stworki. Cienista sfera, Pandourbit, wiem że nie jesteś moim manamonem, ale proszę ty też! Krzyknął.
Pando, Niama! Stworki wypuściły dwie czarne kule, które połączyły się dosięgając brzucha przeciwnika.
Bird! Skrzeknął semp wzbijając się wyżej. Z jego dzioba zaczęły lecieć ogniste kule, których z tródem wyminęliśmy.
Lawina kul ognia. Mruknąłem. Reks, warczenie! Poprosiłem mojego startera.
Demon, prubuj nitroakcji! Moja kuzynka wypuściła z kuli Flammericka.
Mutmooo! Warknął psiak. Ptak wzdrygnął się w locie i jego skrzydła na moment przygasły. Tym czasem zielony wybił się z ziemi i świecącym ciałem musnął brzuch rywala. Opadł potem na ziemię z cichym jękiem, gdy natrafił na ostry kamień.
Wyciągnęliśmy manapedie by wiedzieć więcej o naszym przeciwniku.
Embird, manamon semp typu powietrzno ognistego. Embird jest padlinożercą. Im jaśniej płoną jego skrzydła, tym jest bardziej wypoczęty i wściekły. Żyje wszędzie, gdzie może postarać się o świerze mięso.
Robot, laserowe ramie, szypko! Zack popędził swojego stworka.
Już, już! Zawołał Placebot kumulując energię w prawym ramieniu, które pokryło się zimnym błękitem i uderzyło ptaka w łeb.
Embird! Skrzeknął semp upadając na ziemię. Niamanja i Pandourbit szybko wydostali się z jego szponów i odbiegli na bezpieczną odległość.
Zwarcie! Nakazał Zack.
Placebot wystawił dłonie, po między którymi zaczęła tworzyć się kula żółtej energii. Niezpodziewanie pocisk wybuchnął, trafiając leżącego przeciwnika w dziób.
Bir! Skrzeknął z bólu ognisty ptak. Wstał na nogi i z groźnym spojżeniem wzbił się w górę. Jego ciało pokryło się żywym ogniem. Tak przygotowany ruszył na robota.
Ognisty ładunek! Jęknął Zack nakazując Placebotowi użycie ochrony. Zielona kopuła w ostatniej chwili osłoniła stalowego stworka przed morderczym atakiem.
Ptak odbił się od powłoki i upadł na ziemię. Wzbił się tuman pyłu.
Puki leży, cienista sfera, zwarcie! Nakazał trener.
Stworki przystąpiły do ataku. Czarna kula pochłonęła żółte błyskawice. Czarno żółty pocisk trafił ptaka znów w dziób.
Tym czasem Pandourbit podszedł do ptaka, wyrwał kamień z ziemi i rzucił nim w rywala. Skała rozpadła się na kawałki, tworząc coś w rodzaju piramidy, w której zniknął ognisty ptak.
>Łoł! Gwizdnął Zack patrząc na Embirda, który szarpał się z okruchami skał, które go przygniotły. Wkońcu wydostał się ze środka brudny, posiniaczony i wymęczony.
Emi! Skrzeknął ptak. Chciał odlecieć, ale coś się stało z jego lewym skrzydłem. Zrezygnowany zaczął iźdź w kierunku gęstrzej części lasu. Patrzył przytym na stworki, które nadal były zdolne do walki.
Zwarcie! Cienista sfera! Powiedział Zack. Nie daruję mu tego!
Stworki już gotowały się do ataku. Niespodziewanie rozległ się jeszcze 1 głośny skrzek i z nieba zfrunął większy ptak, także Embird. W dziobie trzymał coś co wyglądało jak gniazdo, w którym było kilka maleńkich stworków.
Chyba nie chciała Niamanji dla siebie. Lilka popatrzyła na większego ptaka, który właśnie lądował.
Jakto ona. Zack zkierował spojżenie na gniazdo.
No bo samica porwała ci manamona, zawołała o pomoc i przyleciała cała ptasia rodzinka. Dziewczyna popatrzyła na trenera.
Wielki ptak tym czasem podfrunął do zataczającej się samicy i troskliwie otoczył ją skrzydłami.
Ebird! Skrzeknął traktując manamony Zacka potężną pochodnią. Z jego dzioba strzelił wielki płomień, który pochłonął Ninję i Robota. Zack musiał zchować ich do kul.
Drapieżny samiec zkierował swoje oczy na chłopaka, w którego posłał kolejną pochodnię.
Pan! Na torze ataku pojawił się duch, który przyjął całą moc płomienia. Jęknął, ale przetrzymał atak. Jego ciało było popażone.
Kamienna piramida! Nakazał Zack.
Duch błyskawicznie rzucił kamykami, które przygniotły wielkie ptaki. Niezpodziewanie z lasu wyszedł jakiś człowiek i rzucił mananeta w gniazdo!
Embiri! Zapiszczały pisklaki odpychając kulę.
Skalna lawina! Powiedział nieznajomy.
Stojący obok niego wielki stwór dosłownie strzelił z ust kamykami, które zaczęły opadać jak deszcz. Duża część trafiła ptaki oraz rozwaliła ich gniazdo.
Na czarnym rynku sprzedam je za bezcen! Nieznajomy wkońcu wyszedł z cienia. Okazał się być zarośniętym mężczyzną w średnim wieku, ubranym w długi, czarny płaszcz. Patrzył na leżące ptaki z uśmieszkiem. Wydobył z kieszeni kilka mananetów.
Nie pozwól mu na to! Zareagował Zack błyskawicznie rzucając kolejną kulą.
Z rzuconego neta wyleciał wielki, zielony ptak podobny nieco do Leaf. Wyciągnąłem manapedię.
Fowlusion, manamon iluzja typu roślinno powietrznego, wyższa forma Plumirage, najwyższa forma Leafowla. Fowlusion może wywoływać iluzje optyczne dzięki plamistemu wiatrakowi z liści, które ma na brzuchu. Chwyta ofiary w swój ostry dziób, a następnie je połyka.
Pawcio, naturalne uderzenie! Huknął trener.
Wielki ptak podleciał do giganta. Jego skrzydła pokryły się zielonym blaskiem i z trzaskiem uderzyły w manamona.
Rolia! Ryknął tamten z bólu.
Wyciągnąłem manapedię raz jeszcze.
Brak danych! Powiedziałem z niedowierzaniem patrząc na stwora. Był walcowaty, brązowy i pokryty otworkami. Z dziury na przodzie wystawały szczęki oraz wielkie, czarne oczy łypające na wszystkie strony. Masywny korpus wspierał się na ośmiu grubych nogach.
Roliaddon, wstrząs! Nakazał kłusownik.
Roliaddon? Popatrzyłem na Lilkę a ona na mnie.
Co to jest? Dziewczyna pokazała na manamona.
Fuindu! Jęknął Zack uderzając się w czoło. No tak!
Dlaczego manapedia go nie rozpoznaje? Zapytała Lily wskazując na napis brak danych.
Musicie pobrać aktualizację ze strony www.manapedia.org/fuindu.mnp. Zack pomógł nam pobrać stosowną aktualizację.
Roliaddon, manamon świder typu skalno robaczego, wyższa forma Verdon, najwyższa forma Burdon. Roliaddon ma nogi, ale woli się turlać. Jego pancerz powstał z ziemi, którą wcześniej się oblepiał dla ochrony. Doskonale widzi w ciemności, ale nie umie polować na daleki dystans. Gdy gdzieś wędruje, ziemia drży i faluje w miejscach, gdzie akurad przechodził. Ożył nagle komputerek.
Tym czasem robal wbił się w ziemię, która zaczęła drgać. Paw na szczęście w porę wzbił się w górę.
Zamach! Mężczyzna zareagował szybko.
Rolia! Ryknął walec. Jego cielsko przygniotło Fowlusiona do ziemi.
Nie! Zack bezsilnie patrzył na swojego manamona, przygniecionego przez robaka.
Fooowlu! Paw wydał z siebie dziwny dźwięk. Zaczął wykonywać dziwaczne ruchy skrzydłami, które pokrywały się zielenią. Wkońcu Roliaddon został odsunięty. Ptak był nieźle ranny.
Fotosynteza! Nakazał Zack. Ptak wzbił się w górę do słońca. Jego ciało ogarnął soczyście zielony blask. Gdy opadł, wyglądał jakby nic mu się nie stało.
Zniszcz go, świder! Ryknął bandzior.
Rollll! Warknął walec przystępując do ataku. Jego ciało zaczęło wwiercać się w ziemię jak wiertło, które rozpędzało się do ogromnej prędkości. Nagle rozpędzony stwór wyskoczył, ztrącając pawia na ziemię.
Teraz! Łap go! Zawołał Zack.
Lusion! Ptak zchwycił rywala za jedną z nóg w dziób.
Rakieta! Kolejne polecenie trenera zgrało się idealnie z głośnym rykiem wściekłego Roliaddona. Fowlusion jednak leciał już, otoczony kokonem powietrza.
Nie! Wrzasnął wściekły kłusownik. Zrób coś, może wgryzanie!
Don! Kamienny złapał rywala za nogę w swoje masywne szczęki. Zaczął ją bezlitośnie żuć. Zielony jednak był już naprawdę wysoko. Wkońcu z bólu zaczął pikować gwałtownie w dół.
Koniec tego dobrego, wykożenienie! Zaśmiał się mężczyzna.
Nieeee! Krzyknął Zack. Było jednak za późno. Walec dosłownie wyrwał ptaka w górę. Kilka zielonych piór opadło na ziemię. Ptak niestety był nieprzytomny.
Robak jednak nie miał bardzo dużo szczęścia. Jego masywne cielsko gruchnęło o ziemię. Wstrząs który przy tym powstał powalił wszystkich, lódzi i manamony na ziemię w bezładne kłębowisko.
Wkońcu coś rozrzuciło wszystkich na daleki dystans. Wylądowałem gdzieś w koronie dębu, Lilka natomiast trafiła "gorszy los na loterii". Jej głowa zdeżyła się z wielkim głazem, pozostałym po ataku Pandourbita.
Trenerka z jękiem osunęła się na ziemię. Jej włosy zaczęły przybierać czerwoną barwę od płynącej wciąż krwi.
Lilith! Zawołałem ostrożnie zchodząc z drzewa.
Nic, mi, nie, jest! Dziewczyna przez zęby wycedziła to zdanie, z tródem podnosząc się do pozycji siedzącej.
Reks, Demon, zanieście ją do szpitala! Poprosiłem stworki.
Nie trze, Lily nie dokończyła. Nagle utraciła przytomność. Jej czaszka znów zdeżyła by się z głazem, ale na szczęście stworki nasze jak i Zacka złapały ją i przytrzymały. Niamanja ostrożnie posadził ją na Pandourbicie, który szybko ruszył, zostawiając za sobą średniej wielkości plamę krwi, pozostałą po upadku mojej kuzynki na ten przeklęty głaz.
hahahahaha! Usłyszałem ochrypły śmiech. Nasz kłusownik wygramolił się z gęstwiny zarośli. Miał zadrapany policzek, z którego ciurkiem ciekła czerwona ciecz. Za nim stał Roliaddon, który wyglądał jakby spędził noc w bagnie. Obok niego z sykiem wił się na ziemi gigantyczny pyton.
Thundron, szepnąłem przestraszony. Pamiętałem co się działo ostatnio, gdy ten wąż był na "posterunku".
Pawcio, pomóż, mi, Usłyszałem głos Zacka z wielkiego dołu, w którym wylądował.
Podbiegłem do niego i pomogłem mu się wydostać. Jego stworek w nieco leprzym stanie niż wcześniej wygramolił się z dziury zaraz po swoim trenerze.
Co to było, to co nas rozrzuciło? Zapytałem.
Ten holerny wąż za pomocą tunelu wywołał małe trzęsienie ziemi, w którym pomógł mu nasz znajomy Roliaddon. Powiedział trener łapiąc się za lewe ramię.
Co teraz? Zapytałem już jakby na to nie patrzeć, lekko zpanikowany.
Auuu, nie wiem. Trener odsunął dłoń od ramienia tak, bym mógł zobaczyć w całej okazałości wielki cierń tkwiący w jego ciele jak jakiś przeklęty miecz.
Ku*wa, trener otrzepał się. Jak ty wyglądasz! Powiedział nagle wskazując na moją twarz. Pomacałem się ostrożnie. Poczułem troszkę lepkiej krwi zpływającej z nosa oraz kilka mniejszych i większych zadrapań na policzkach i czole.
To jest groźniejsze. Powiedziałem nagłymruchem wyszarpując kolec z jego ramienia.
AAaaauuuuuuaaaaa! Ku*wa mać, zwariowałeś? Wrzasnął. Na szczęście zbyt wiele krwi nie wyciekło.
Chyba lepiej, nie? Zapytałem z całej siły rzucając zakrwawione holerstwo w Roliaddona. Trafiłem prosto w paszczę.
Ryk, który wydał kamienny był poprostu asz pełen zdziwienia. Stwór zaczął szorować mordą o ziemię chcąc pozbyć się ciała obcego, ale w ten sposób tylko mocniej wbijał sobie to holerstwo w ciało.
Niee ee. Kłusownik podbiegł do robala, usuwając z jego ciała sławny cierń.
Tak się nie będziemy bawić. Thundron, pokaż tym trenerom, jadowite gryzienie!
SSSSSSSSSSSSS. Wąż z sykiem rzucił się na nas z rozwartą paszczą. W jego pysku widać było rozdwojony jęzor oraz ociekające czarnym jadem kły. W ostatniej chwili Zack odsunął się z linii ataku pytona.
Wściekły elektryczno trujący stwór zaczął ponawiać atak, celując w nasze brzuchy i twarze. Z coraz większym wysiłkiem omijaliśmy te pruby zatrucia nas, ale wkońcu musieliśmy się poddać. Gdy już myślałem, że wyląduję w szpitalu na dobre miesiące, łeb gada został brutalnie kopnięty przez znanego nam nosorożca.
Monoddo, trzęsienie ziemi! Znajomy, kobiecy głos otrzeżźwił nas w samą porę. Odbiegliśmy dalej patrząc jak stwór uderza z całej siły nogami w ziemię. Fale sejsmiczne zponiewierały węża.
Sonica! Ucieszyłem się, jednocześnie uwalniając z kuli Leaf.
Lucas, teraz uważaj! Liderka wypuściła Hydrakea.
Wiedziałem co się może teraz stać. Nakazałem Zackowi zapchać uszy piachem najdokładniej jak się da, sam zrobiłem to samo. Przykrylyśmi jeszcze uszy liśćmi, gdy Hydrake zrobił to, co ostatnio. Wrzeszczący z bólu bandzior zwalił się na ziemię, zaraz potem znów ziemia się zatrzęsła, gdy jego wielki robak upadł obok, przygniatając przy okazji pytona, który odruchowo użył zwarcia. Jego trener i kolega z drużyny mocno odczuli błyskawicę.
Już! Kobieta dała nam znak. Wyskrobaliśmy piach z uszu, podczas gdy ona już dzwoniła po policję. 5 minut później nasz "kolega" i jego uroczy przyjaciele znikali właśnie w radiowozie.
Znowu. Liderka z Hazeldale weztchnęła ciężko, opierając się o drzewo.
Znowu chcieli złapać te Embirdy.
To był tu już wcześniej ktoś po te ptaszki? Zapytał Zack. Sonica tylko kiwnęła głową.
Alice! Zawołała do niewielkiego mikrofonu Sonica. Po chwili podjechał srebrny Mercedes, którym kierowała znana już mi asystentka dźwiękowej liderki.
Podwieziemy was do miasta. Kobieta otworzyła drzwi.
Dzięki. Powiedziałem wsiadając do wozu. Kilka minut później pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do szpitala, by dowiedzieć się co z Lily.

12 komentarzy

  1. haha, znając mnie tylko 1 dodatek może być, hiehie, a i moje manamony mogą posłużyć, gdyby była wena na takie miejsce

  2. Ja też.
    Nawet napisałem jej kwestje. Pozostało mi czekać, aż się pojawi, no bo jak wiadomo, nie wszystko na raz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink