5. Co się tutaj dzieje!

Wyszliśmy z hotelu późnym wieczorem. Słońce chyliło się już ku zachodowi, jednak postanowiliśmy z Lily, że musimy potrenować przed czekającym nas wyzwaniem.
Misiek musi być gotów na walkę! Powiedziała trenerka wypuszczając stworka z kuli. Rozejżał się na około i warknął.
Reks, zacząłem ale Leaf zeskoczyła mi z ramienia i zaćwierkała bojowo.
L Leaf? Zapytaliśmy równocześnie z Lilką. Napewno chcesz walczyć? Dodałem.
Folea! Zaćwierkała kiwając energicznie główką.
No dobraa, powiedziałem.
Leaf, bitewna gałąź! Poprosiłem.
Nie nieee. Lily pokręciła z zażenowaniem głową. Mroczny kieł! Nakazała.
Amfeakup rzucił się na ptaszynę z cieniem emanującym z pyska. Pomimo tego że nie mogła jeszcze latać, moja zielona podopieczna z szybkością błyskawicy rzuciła się na rywala i uderzyła go parę razy świecącym zielonym blaskiem skrzydłem po głowie. Misiek nie wykonał ataku, zbyt był zajęty odganianiem ptaszka.
Świetnie! Dopingowałem swojego stworka. Teraz piaszczysty wiatr!
Zasłoń oczy! Trenerka misia szybko zareagowała, zbyt szybko.
Leaf zaczęła mocno machać skrzydłami, podnosząc z ziemi drobiny piasku. Misio jednak osłonił oczy łapkami i piach nie wyrządził mu żadnej szkody. Sam zato wkońcu trafił mrocznym kłem w Leaf, jednak nie było to mocne uderzenie.
Bitewna gałąź! Ostrzenie! Powiedzieliśmy dosłownie w jednym momęcie, jednak stworki zrozumiały o co chodzi.
Leaf znów ruszyła ze świecącym skrzydłem. Tym czasem miś zaczął pocierać pazurkami, wzmacniając swuj atak.
Cios Leaf prawie dosięgnął celu, ponieważ Amfeakup wyczół przeciwniczkę zanim uderzyła i odsunął się, skudkiem tego Leaf uderzyła skrzydłem w krzak jagód, który się połamał.
Dooobra, Lily musiała wtrącić sarkastyczną uwagę. Pokażmy jej jak się to robi, szalona gałąź!
Kontruj bitewną! Zawołałem szybko.
Fekup! Leafow! Zawołały stworki. Podczas gdy zielona energia otaczała skrzydło Leafowl, brązowy otoczył przednie łapy dużo większą ilością jasnozielonej energii.
Ataki zdeżyły się. Były nawet dosyć równe. W odpowiednim momęcie zawołałem.
Teraz, dziobanie! Leaf zaczęła wściekle dziobać łapki niedźwiedzia. Wkońcu pokonany przez ból odskoczył od ptaszka i rozmasował bolące kończyny.
Nic ci nie jest? Dziewczyna zapytała swojego manamona.
Amfea! Ryknął waląc się w pierś łapami.
Czyli wszystko wporządku. Lilka odetchnęła z ulgą. Gryzienie!
Piaszczysty wiatr w ostatniej chwili! Zawołałem szybko.
Leafowl wyczóła o co mi chodzi i gdy misiek rzucił się z rozwartą paszczą sypnęła mu piachem prosto do gardła. Brązowy zaksztusił się pyłem i zaczął nim pluć na prawo i lewo. Wkońcu odplół ostatnie drobiny i gdy się otrząsał Leaf zaczęła go boleśnie dziobać w głowę. Nie wytrzymał i ugryzł przeciwniczkę w łapkę.
Siłowali się tak jeszcze chwilę. Po chwili oba stworki były niezdolne do dalszej walki.
Leaf, to było świetne! Powiedziałem głaszcząc główkę ptaszka, potem ukryłem ją w mananecie.
Misiek, wygramy klucz, to było idealne! Trenerka Amfeakupa także schowała stworka do kuli. Pora była rozpocząć drugą rundę. Demon kontra Reks.
Demon, wygrasz to! Powiedziała Lilka wypuszczając Flammię.
Reks, wierzę w ciebię! Zmotywowałem pieska, który wyszedł z za połamanego krzaczka jagód. Jego pyszczek był umazany sokiem jagodowym, ale szybko wytarł się o trawę i szczeknął bojowo.
Żarłok. Uśmiechnęła się Lily.
Noo, jak jeszcze byliśmy w domu to zjadł całą kiełbasę leżącą na stole! Powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Dobra dobra, później pogadamy, kula ognia! Dziewczyna przeszła od słów do czynów.
Akcja w nogi! Powiedziałem.
Piesek rzucił się na rywala, który wypuścił właśnie płomienie z dziury. Szczeniak uniknął ognia uderzając rywala w nogi. Flammia wywalił się na plecy.
Odbij się kulą ognia! Trenerka zielonego wymyśliła sposób.
Flaam, jęknął stworek stając na nogach.
Nitroakcja, też w nogi! Powiedziała moja kuzynka.
Gryzienie! Zakomenderowałem.
Stworki znów się na siebie rzuciły. Flammia otoczony białą poświatą pędził na psa, który czekał z otwartą mordką. Gdy Demon uderzył w psa ten zacisnął szczęki na jego ogonie. Ognisty asz zaryczał z bólu.
Uwolnij się kulą ognia! Ten pomysł był dobry i pozwolił ognistemu na wydostanie się ze szczęk psa. Mutmo pisnął z bólu gdy płomyki dotknęły jego futra i poluźnił uścisk. Ognisty syknął z bólu i lekko utykając posłał groźne spojżenie w kierunku Reksa, który najspokojniej w świecie zajadał jeszcze jakąś jagodę.
Warczenie! Pies zawarczał groźnie. Niezpodziewający się takiego dźwięku Flammia też zawarczał, ale się odsunął.
Skupienie! Trenerka Flammii nie zasypywała gruszek w popiele.
Flaaa mmia! Syknął ognisty napinając się. Na ułamek sekundy jego oczy błysnęły fioletem.
Myślę,, że tyle starczy. Powiedziałem próbując jagód.
Mówisz tak bo chcesz się najeźdź, noo dobra żartuję. Lily odwołała Demona do kuli i także zaczęła zajadać jagody.
I kto to mówi, he? Zapytałem i na widok jej miny parsknąłem śmiechem.
Oddaliśmy stworki do leczenia. Gdy były znów pełne sił udaliśmy się do sali.
Sala wyglądała jak zwyczajny stadion miejski, lecz miała na drzwiach odpowiednie oznakowania. Malowane na biało, stalowe drzwi otworzyły się gdy Lilka zapukała. W środku było chłodno i czuć było, że ktoś otworzył okna. Czekała na nas młoda kobieta w białej sukni. Jej długie, czerwone włosy były związane w kitkę.
Chcecie walczyć z Sonicą? Zapytała.
Chcieli byśmy umówić się na walkę. Powiedziałem a Lilka zkinęła głową potwierdzająco.
Chodźcie za mną. Powiedziała nieznajoma gestem zapraszając nas do środka.
W środku panował lekki półmrok. Przy ścianach stały stojaki z instrumentami. Na wysokiej scenie stała inna kobieta w długiej, fioletowej spudnicy, czarnej bluzie i z długimi, czarnymi włosami zaplecionymi w 2 warkocze.
Sonica, masz wyzywających. Powiedziała dziewczyna, która wprowadziła nas do sali.
Co mówiłaś Alice? Zapytała liderka odwracając się do nas.
Ahaa, wyzywający! Powiedziała i rozpromieniła się.
Sonica. Przedstawiła się ściskając nasze dłonie.
Lucas. Powiedziałem odwzajemniając uścisk dłoni.
Ja jestem Lily. Przedstawiła się trenerka.
Przyszliście po klucz? Zapytała liderka.
Taak. Powiedzieliśmy.
Możemy zawalczyć jutro, jestem kompletnie wyczerpana po tym co się tutaj działo. Weztchnęła liderka. Widać po niej było że jest zmęczona. Jej twarz była blada i miała sine cienie pod oczami.
Co właściwie się stało? Lilka nie mogła powstrzymać ciekawości.
Eh, wejdźcie na zaplecze to wam powiem. Sonica zaprosiła nas do pokoiku.
Usiedliśmy na fotelach i Liderka Powiedziała.
Rano była tutaj grópka jakihś dziwnych osób. Ubrani na czarno jak Shadow organisation. Myślałam że to jacyś wyzywający czy coś, ale oni zapytali mnie czy słyszałam coś o Mystigonie. Wyczułam że coś jest nie tak i odpowiedziałam im wymijająco. Zdenerwowali się, weszło tu ich więcej i zaczęli dewastować budynek. Szybko ich powstrzymaliśmy. Hydrake związał ich wiązaniem, zadzwoniłam na policję i zabrali ich, ale potem jeszcze kilku się tutaj kręciło. Niektórzy ledwo weszli już wystawiali manamony, więc musiałam walczyć. Dobrze, że Alice jest ze mną i mogła mi pomóc. Nasze manamony są kompletnie wyczerpane. Dokończyła.
Chwilkę. Powiedziałem. Nagle usłyszeliśmy walenie do drzwi.
Zeogniossie, oby to znowu nie byli oni! Jęknęła liderka. Jej asystentka poszła otworzyć drzwi. Niestety za nimi stało kilku mężczyzn i dwie kobiety ubrani na czarno jak Shadowowie.
Głupia dziewczyno, i tak wyciągniemy z was wszystkie informacje, siłą! Thundron, toksyczny ogon! Zawołał do asystentki Sonicy 1 z nieproszonych gości. Jego manamon, wielki wąż ruszył na dziewczynę z fioletowym ogonem. Wyciągnąłem manapedię.
Thundron, manamon pyton typu trująco elektrycznego, wyższa forma Pythora. Thundron drąży ziemię w poszukiwaniu sieci elektrycznych, z których może wysysać energię. Jego ugryzienie jest mało tego że trujące, to jeszcze paraliżuje ofiary.
Znowu! Liderka wyrzuciła przed siebie kulę.
Hydrake, wiązanie! Poleciła. Zielony stwór podobny do mandragory wyrzucił z liści jakieś pnącza, które opadły członków New Shadow organization oraz węża i owiązały ich. Wąż musiał zaprzestać ataku. Lily tym czasem zeskanowała Hydraka.
Hydrake, manamon mandragora typu dźwiękowo wodno roślinnego. Hydrake żyje często na brzegach jezior. Jego krzyk jest niezwykle niebezpieczny, ponieważ trwale wyniszcza słuch.
Załóżcie to. Alice podała nam ciężkie, wielkie słuchawki.
Po co? Zapytała Lilka oglądając sprzęt.
Muszę ich ogłuszyć. Powiedziała Sonica zakładając właśnie podobne słuchawki. Jej asystentka była już "uzbrojona".
Założyliśmy słuchawki. Gdy wszyscy byli gotowi kobieta zawołała.
Hydrake, ogłuszający krzyk!
Usłyszeliśmy cichy, nieprzyjemny pisk. Czułem że gdybym nie założył słuchawek padł bym na ziemię. Shadowowie zasłaniali uszy jęcząc. Po chwili wszyscy byli nieprzytomni.
Ufff. Sonica zdjęła słuchawki, my zaraz za nią. Po wszystkim. Dodała wyciągając telefon z kieszeni.
Co teraz pani chce z nimi zrobić? Zapytała lekko oszołomiona Lilka.
Jaka tam pani, nie jestem jakaś stara, mówcie mi Sonica. Kobieta uśmiechnęła się.
Co do twojego pytania, policja się nimi zajmie. Dodała.
Po kilku minutach przyjechał radiowóz i zabrał "ptaszki w klatkach".
Pani Sonico, na przyszłość proszę ich tak mocno nie wiąz, zaczął 1 z policjantów ale zmienił zdanie widząc Thundrona z jeszcze świecącym ogonem.
Skoro tak to lepiej że pani to zrobiła. Dodał i wyszli.
Na czym to ja skończyłam? Powiedziała liderka. Aha. Przychodzili tutaj już wiele razy i nie tylko dzisiaj, ale dzisiaj było ich najwięcej.
Myślę, że możemy ci pomóc z nimi. Powiedziałem.
Wsumie, Lily potarła skroń zgadzając się ze mną.
Dzięki, obawiam się że wasza jak i innych trenerów pomoc będzie wręcz, konieczna. Sonica zabrała z biurka jakieś papiery i wsadziła do szuflady w stoliku.
No to dowidzenia. Powiedziałem i po pożegnaniu wyszliśmy.
Jak myślisz, o co tu chodzi? Zapytała Lilka gdy byliśmy już w hotelu.
Powiedz, skąt, urwałem. Przypomniałem sobie jak tata badał coś na temat Mystigona.
Coo, moja kuzynka szturchnęła mnie w żebro.
Pamiętasz, badania w Oriandzie i obóz na który pojechaliśmy ze szkoły.
Taaak, trenerka kiwnęła głową. Wtedy Max bał się dzikich Tadderów, a nasi ojcowie wykryli ten kamień.
No no, o to mi chodzi! Powiedziałem z uniesieniem.
To może mieć związek z wizytami tych Shadowów. Warto by to sprawdzić. Dodałem.
Jak chcesz to sprawdzić? Zapytała sarkastycznie.
Zadzwonię. To mówiąc wyciągnąłem smartfona z plecaka.
Już miałem dzwonić, ale nagle ktoś zapukał do drzwi.
Proszę! Rzuciłem. Za drzwiami stał wysoki brunet z okularami zasłaniającymi jego zielone oczy. Miał na sobie wypłowiałą kurtkę, czarne spodnie oraz szarą bluzę.
No proszę proszę! Powiedziałem ściskając dłoń gościa. Max, kopę lat!
Taaa. Powiedział nasz kolega z klasy. Lily, i ty tutaj? Zdziwił się witając się z trenerką.
Podrużujemy razem z Lucasem. Lily uśmiechnęła się.
Jak nas znalazłeś? Zapytałem ciekaw.
Widziałem jak walczyliście na boisku, ale musiałem załatwić parę spraw. Potem widziałem do jakiego pokoju idziecie. Gdy chciałem do was przyjść wcześniej, było zamknięte. Niech zgadnę, byliście u Sonicy?
Taa. Powiedziałem.
No właśnie. Ja też wybieram się po klucz. Powiedział chłopak odpinając jedną z kul od pasa. Myślę, że on mi może w tym pomóc. Dodał wyrzucając kulę.
Z mananeta wyszło średnich rozmiarów stworzenie. Jego ciało było głównie brązowe i przypominał krzyżówkę człowieka z bykiem.
Minitaur? Zapytała dziewczyna sięgając po manapedię.
Minitaur, manamon kowal typu ziemnego. Minitaur żyje w jaskiniach, kopiąc zawiłe tunele przypominające labirynty. Z łatwością może przebić się przez kamień urzywając rogów.
Proponuję walkę 2 na 2. Wy kontra ja, co wy na to? Zapytał odpinając kolejną kulę.
Wsumie, zgodziliśmy się wychodząc na boisko.
Max wyrzucił swoją drugą kulę. Stwór, który z niej wyszedł był w porównaniu z minotaurem maleńki. Mały kotek z metalowym pudełkiem na plecach. Znałem go doskonale, mama ma przecież jego wyższą formę. Wyciągnąłem jednak manapedię żeby się upewnić.
Jiminar, manamon generator typu elektrycznego. Jiminar magazynuje energię elektryczną w skrzynce na plecach. Po jej usunięciu musi umżeć, ponieważ potrzebuje energii elektrycznej do wzmacniania bicia serca.
Moim wyborem była Leaf. Może się to komuś wydać dziwne patrząc na Jiminara, ale miałem pewien plan. Nie zdziwiło mnie, że Lilka wystawiła Demona. Mimo słabości na typ ziemny miał sporo siły.
Jiminar, szok elektryczny! Minitaur, tunel! Wydał polecenie nasz kolega.
Stworki natychmiast przystąpiły do działania. Kotek wystrzelił z generatora falę elektryczności, której jednak zwinna Leafowl ominęła. Minotaur tym czasem wydrążył w ziemi tunel, w którym się zchował.
Demon, diaboliczny ogień w Jiminara! Leaf, bitewna gałąź, prubuj trafić Minitaura! Wydaliśmy polecenia.
Flammia wypuścił czarny płomyk, który mimo tego że kociak odsunął się w porę osmalił mu futerko na grzbiecie. Ptaszyna tym czasem rozgrzebywała ziemię i gdy zobaczyła rogi byczka uderzyła w nie ze świecącego skrzydła.
Minitaur, zaczął Max ale zaczął padać deszcz.
Ehh, powiedzieliśmy odwołując stworki do kul. O ile Leaf, Minitaur a zwłaszcza Jiminar mogli by walczyć w deszczu, to Demon miałby problemy mimo wszystko.
Dzięki za walkę! Powiedział Max. Uścisneliśmy sobie dłonie na pożegnanie i wróciliśmy do swoich pokoi.

25 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink