Kronika życia, część 1.

Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Poniższe opowiadania, czy tam inspiracja na nie, powstała, sam nie wiem jak, gdzie ani kiedy. Jest to coś, czego jeszcze nigdy nie prubowałem pisać. Science fiction, pasta, fantastyka, czy może space opera? Sam nie wiem.
Inną nowością dla mnie jest to, że opowiadanie piszę z perspektywy dziewczyny, czego jeszcze nigdy nie prubowałem na większą skalę, prucz capara mobile oczywiście. Czy i jak mi to wyszło, to już z pewnością ocenicie.
Generalnie opowiadanie jest zlepkiem iluśtam pomysłów, których apogeum była chyba zabawa open ai botem, ciekaw jestem, kto jeszcze prubował! Ostatnio analizowałem sobie te zlepki i postanowiłem, że wsumie można by coś z tym zrobić. Ale, czy to miało sens? No właśnie, odpowiedzcie sobie, jak i mnie, na to pytanie. Korci mnie to kontynuować, bo jakoś mnie to dziwnie odpręża po tym ciągłym pisaniu samych creepypast. Czy może jednak wolicie, żebym powrócił do zwyczajnego, mrocznego patesa? Bardzo proszę o komentarze, bo też ciężko odnajduję się w takiej sytuacji.
Już nie przedłóżam, zapraszam na opowiadanie.

Za oknem zagrzmiał piorun, wyrywając mnie ze snu. Gwałtownie usiadłam na łóżku, w pierwszej chwili spoglądając na wiszący na ścianie pokoju zegar.
– Dopiero trzecia? – Pomyślałam, odwracając się na drugi bok. Byłam trochę zniesmaczona, ponieważ błyskawica wyrwała mnie z bardzo przyjemnego snu. Zwłaszcza po tym, co ostatnio zaopserwowałam w ciągu ostatnich dni.
Mimowolnie spojżałam na okno. Po mimo mroku oraz stalowoszarych, burzowych chmur zaóważyłam czyiś czarny cień. Przetarłam ręką oczy, cień zniknął.
To nie był pierwszy raz. Już od kilku dni miałam wrażenie, że ktoś mnie opserwuje. Tylko, po co? Nie wyróżniałam się niczym specjalnym pośród społeczeństwa, no może prucz imienia, ale kto by na to zwracał uwagę, prawda?
Ponownie przewróciłam się na lewy bok, w stronę ściany i prubowałam zasnąć, ale coś nie pozwalało mi odpłynąć. Jakieś dziwne, nie do końca przyjemne przeczucie narastało z wolna gdzieś w głębinach mojego mózgu. Początkowo lekko świerzbiące, jak sfędząca skóra, po czasie rozwinęło się do poziomu nurtującego niepokoju.
– I tak już nie zasnę. – Pomyślałam wygrzebując się z pościeli. Co prawda do godziny, o której powinnam normalnie wstawać było jeszcze trochę czasu, ale skoro i tak miała bym się męczyć, leżąc bezczynnie i patrząc w sufit to nie lepiej ten czas zporzytkować? Nie lubiłam marnować czasu.
Ogarnęłam się dość szybko i zasiadłam przed laptopem, przecierając jeszcze zaklejone resztkami snu oczy.
Zaczęłam z nudów przeglądać facebooka, discorda i inne portale społecznościowe, lecz w oczy nie rzuciło mi się nic konkretnego, na czym warto by było zawiesić uwagę, choćby i na chwilę.
Mimo wszystko, myszkowanie w sieci zajęło zaskakująco dużą ilość czasu, która przeleciała, sama nie wiem kiedy, to też kiedy w końcu wyłączyłam maszynę zegar wskazywał siódmą.
– Co, jak? – Pomyślałam zaskoczona upływem czasu, lecz nie było co przedłóżać. Zabrałam leżącą w kącie torbę, ubrałam kurtkę i wyszłam na deszcz.
Krople były gęste i lodowate. Po mimo grubej kurtki po kilku minutach trzęsłam się z zimna jak osika. Jak na złość, gdy dotarłam na przystanek okazało się, że autobus się opóźni.
– No ja nie mogę! – Pomyślałam waląc pięścią w słupek. W tym to momencie zawibrowała moja komurka.
Z braku i tak lepszego pomysłu wyciągnęłam smartfona z kieszeni, zerkając na ekran.
Pojawił się nowy post na naszej grupie klasowej, którego autorem był Bartek. Wstawił zdjęcie chmurki z napisem dzisiaj nie przychodzę do budy, drogi są nieprzejezdne! Wysłałam mu kciuk do góry jako odpowiedź, nie chciało mi się sklecać sensownego zdania. Z resztą, dzisiejszy świat przyzwyczaił się do prostych symboli.
Po chwili dalszego stania telefon postanowił jeszcze raz dać o sobie znać, ym razem dzwoniąc. Osobą, która postanowiła go do tego życia pobudzić był Artur, jeden z najbliższych przyjaciół.
Z uśmiechem przeciągnęłam ikonkę zielonej słuchawki, przytykając urządzenie do ucha.
– No co tam? – Zapytałam.
– No cześć Aria. Możesz przekazać reszcie, że dzisiaj nie przyjadę do szkoły? – Zapytał się chłopak.
– Ty też? – Zaśmiałam się krudko.
– Widzisz, takie kałuże, że nie dam rady wyjechać. – Wyjaśniał, plącząc się.
– Taa. Po prostu nie chce ci się przychodzić. – Droczyłam się z nim dalej.
– Oczywiście. – Zaśmiał się.
– No dobra. Wiesz może, kogo jeszcze ma nie być? Bo jak wszyscy się wykruszą to chyba ja też przemyślę powrót do domu. –
– No napewno Bartek, ja, Ewelina, Anka i Paweł nie przyjdziemy, serio, droga nieprzejezdna. A z resztą, sama wiesz, przecież znasz nasze okolice. –
– No dobra, to narka. – Powiedziałam wsuwając ponownie telefon do kieszeni z głębokim weztchnieniem.
Oczywiście, wiedziałam jak wygląda sytuacja. Chłopacy mieszkali na jednym osiedlu na przedmieściach, a ostanio w pobliżu rozpoczęły się remonty, co skutecznie utrudniało przejazd osobom zainteresowanym.
Mimochodem spojżałam na elektroniczny rozkład jazdy, by sprawdzić, za ile ma przyjechać żench, gdy w lustrzanej powieżchni mignął mi czarny cień.
– No nie, znowu? – Pomyślałam, mimowolnie zaciskając lekko pięści.
Tym razem jednak, w przeciwieństwie do poprzednich prub, postanowiłam nie odwracać wzroku od tej czarnej plamy, wyróżniającej się na tle otoczenia. Postać nie znikała, stojąc cały czas dokładnie w ym samym miejscu.
Serce zaczynało mi co raz mocniej walić. Wydawało mi się, że jedynym dźwiękiem, który słysze, to ogłuszające dudnienie organu pompującego krew w moim organiźmie. Czółam, że poprostu wpadam w panikę.
– Spokojnie, Aria, spokojnie, to tylko jakieś drzewo. – Uspokajałam się w myślach, chociaż doskonale wiedziałam, że to, co stało te kilkanaście metrów dalej, to nie było drzewo. Jak na złość, autobus postanowił się opuźnić jeszcze bardziej, bo cyferki na tablicy rozkładu z 07.34 na 07.45.
Zrezygnowana postanowiłam usiąść na ławeczce pod przystankiem i czekać, bo co innego mi pozostało? Wpatrywanie się w tamten punkt i wpadanie w coraz to większą panikę? Niezbyt ciekawe zajęcie.
Oczywiście nie była bym sobą, gdybym znów nie popatrzyła, od tak, mimochodem w tamten punkt. Postać co ciekawe nadal tam stała, ciągle w bezruchu, niczym jakiś robot albo słup.
– A może to jednak na prawdę jest jakiś słup? – Pomyślałam wiedząc doskonale, że to głupie. Postanowiłam więc zapomnieć o tym i dalej czekać na żencha.
Chyba przysnęłam, bo następne, co pamiętam, to stojący obok mnie mężczyzna, ubrany w grubą, czarną kurtkę, rękawice i kominiarkę na twarzy, który po woli wyciągał w moją stronę ręce. Chciałam coś zrobić. Uderzyć go, uciec, krzyknąć, cokolwiek. Ale za nim zdecydowałam, co będzie najlepsze, nieznajomy zacisnął dłonie na moich nadgarstkach na tyle mocno, bym się nie wyrwała, ale nie na tyle mocno, bym poczóła ból, i zaczął po woli ciągnąć mnie do góry na znak, że mam wstać.
– Co ty! – Zaczęłam, ale nie udało mi się dokończyć. Jedna z dłoni błyskawicznie zmieniła położenie z mojego lewego nadgarstka na moje usta. To był jednak błąd.
Może nie byłam jakaś wysportowana ani silna jak tur, ale coś niecoś umiałam, także zkorzystałam z chwili nieuwagi nieznajomego. Gdy tylko poczółam, że uchwyt na mojej lewej ręce zelżał, a potem ustąpił z całej chwili zamachnęłam się otwartą dłonią, celując w nachylonego nademną mężczyznę.
Suchy trzask, który się potem rozległ dowodził tylko, że celność nie zawiodła, a intruz otrzymał właśnie potężny cios w szczękę.
Zatoczył się, cicho jęknął, ale nie zwolnił uścisku na prawej ręce ani ustach. Gdy zamierzałam ponownie wyprowadzić cios, ON szybkim ruchem dobył czegoś z kieszeni i wbił mi to w prawy nadgarstek. Poczółam tylko lekkie ukłucie i nadciągające otępienie.
Gdy się ocknęłam znajdowałam się w pędzącym aucie, na przednim siedzeniu. Obok siedział tajemniczy porywacz. Wyglądał na rozluźnionego i spokojnego, gdy prowadził wóz. Za oknem mignęło mi kilka drzew.
– Co, co się dzieje? – Wychrypiałam spieczonymi wargami. Mój głos wydał mi się zupełnie opcy, jakby nienależący do mnie, tylko do kogoś całkiem innego. Kogoś, ktoporzucił już wszelkie nadzieje.
Mężczyzna nie odezwał się ani słowem, nadalzajęty oprzednią czynnością. Wyglądało to tak, że był na niej bardzo skupiony, albo poprostu postanowił mnie zignorować.
– Halo! – Wychrypiałam trochę głośniej, co w końcu przyniosło jakąkolwiek reakcję. Mężczyzna odwrócił głowę, patrząc na mnie okiem wyglądającym z dziury w czapce.
Mam cię znów uśpić, czy będziesz cicho? – Zapytał niskim głosem.
Postanowiłam się nie odezwaćć ani słowem, co chyba wziął sobie za sygnał mojego uciszenia się, ponieważ powrócił do prowadzenia pojazdu.
W mojej głowie panowała teraz istna gonitwa myśli. Co dziwne nie czółam już tamtej paniki, tylko chłodny spokój i małe zrezygnowanie. A więc widziane kątem oka postacie nie były urojeniami, faktycznie ktoś mnie śledził! Z jednej strony ulga, że z moją psychiką wszystko dobrze, z drugiej, no właśnie? Czego on może chcieć od zwykłej dziewczyny, takiej jak ja?
Nie wyglądał na gwałciciela. Bardziej jak jakiś tajny agent, albo, albo łowca organów z masywną sylwetą i widocznym umięśnieniem.
Za tem właśnie jadę na pocięcie. Czy mnie to jakoś zaszokowało? No właśnie nie. Sama się sobie dziwiłam, ale jakoś ta myśl nie była dla mnie przerażająca. Żal mi było tylko przyjaciół i rodziny, którzy będą się zamartwiać po moim zniknięciu, zupełnie nagłym i bez śladów, chyba.
– Właśnie, co z moimi rzeczami? – Pomyślałam prędko sprawdzając kieszenie. Co ciekawe wszystko znajdowało się na miejscu. Telefon, słuchawki, portfel i klucze siedziały, gdzie siedzieć powinny. Torba leżała na tylnej kanapie, starannie ułożona po między dziwnymi opakowaniami wyglądającymi na kontenery, w których przewozi się zamrożone jedzenie.
– To pewnie pojemniki na organy. – Pomyślałam, wzdrygając się.
Następną rzeczą, która była ważna było proste pytanie. Co dalej? Znajdowałam się, sama nie wiem gdzie, z nie wiadomo kim, jadąc dnieznanym pojazdem. Samo to wyglądało już jak w jakimś filnie, ale dodając do tego surrealizm sytuacji, gdzie zwykła osoba wychodzi z domu do szkoły i zostaje, tak po prostu zmieciona? Może to b yło zaplanowane?
Za pewne tak, skoro śledzili, albo śledził mnie przez ostatnie dni. Tylko, dla czego?
Z rozmyślań wyrwało mnie szarpmięcie auta oraz odgłos wyłączanego silnika. Nieznajomy obok wyciągnął kluczyki ze stacyjki i wyciągnął ręke, by złapać mnie ponownie za nadgarstek.
Uchyliłam się, lecz on, nie zwarzając na to, zamknął kleszcze palców na mojej, bądź co bądź, chódej kości przegubu.
– Wysiadamy. – Powiedział, nadal tym przerażającym, cichym głosem zwalniając zamki i ciągnąc mnie delikatnie w stronę otwartych drzwiczek.
Nie opierałam się. Co by to dało? Za pewne tylko kolejny zastrzyk. Chyba już jednak wolałam wiedzieć, co chce ze mną zrobić.
Wyjście w lodowaty ziąb nie było przyjemne, zwłaszcza po tym, jak spędziłam jakiś czas w ogrzewanym wnętrzu auta, ale nic nie dało się z tym zrobić.
Wysiadłam i rozejżałam się ciekawie do okoła. Auto zostało zaparkowane gdzieś na przedmieściach przed budynkiem, który wyglądał, jak wyciągnięty z filmu SF. Kolos zbudowany z metalu i szkła najbardziej podobny był do, oczywiście, laboratorium. Mężczyzna skierował się w stronę przesuwanych drzwi. Przyłożył do nich kartę, którą miał zawieszoną przy kluczach od auta i wkroczyliśmy do środka.
Sam moment przejścia był przyjemny. Laboratorium było ogrzewane i przejście z zimna w ciepło akurad było miłe. Sam wystrój wnętrza recepcji, czy też przedsionka też nie był zły. Ciemne drewno mebli, kłucące się jakoś tak przyjemnie z wmątowanymi w wielu miejscach ekranami lcd, przy których stali różni, ubrani w białe kitle ludzie.
– Naukowcy i hirurdzy. – Przemknęła mi przez głowę bezsensowna myśl, ale faktycznie tak ludzie wyglądali.
Na wprost od wejścia znajdowały się wyłożone czerwonym dywanem schody, obok których widniały drzwi do kilku wind. My jednak skierowaliśmy się do jednego z okienek, które wyglądało jak żywcem przeniesione z hotelowej recepcji.
Za ladą siedziała młoda dziewczyna ubrana w chyba obowiązujący tutaj kitel. Miała długie, brązowe włosy i oczy patrzące jakoś tak dziwnie chłodno. Zlustrowała nas szybko wzrokiem.
– Przywiozłem obiekt. – Odezwał się móhj porywacz, nadal tym samym tonem, wyciągając w kierunku recepcjonistki kartę. Tą samą, którą otwierał drzwi budynku.
– Świetnie, Doktor już czeka. – Odparła miłym głosem wstukując coś do komputera i oddając mężczyźnie kartę.
– Gdzie my, jesteśmy? – Wyrzuciłam z siebie w końcu.
– Za chwilę wszystkiego się dowiesz, moja droga. – Odparła kobieta za ladą słodkim głosem, rozciągając wargi w dziwnym uśmiechu.
-Ciii. – Szepnął mężczyzna, głaszcząc mnie po włosach. Natychmiast odepchnęłam jego dłoń, na co on tylko zaśmiał się lekko.
– Silna jest. – Z uznaniem powiedziała recepcjonistka, gdy już odchodziliśmy.
– Że co? – Zapytałam, lecz dziewczyna nie usłyszała, albo nie chciała mi odpowiedzieć.
– Jak już słyszałaś, za chwilę wszystko się wyjaśni. Na pewno spodoba ci się to, co tutaj chcemy z tobą zrobić. – Powiedział porywacz, gdy szliśmy do jednej z wind.
– To nie chcecie mnie przerobić na organy? – Zapytałam głupio, co tylko wywołało serdeczny śmiech intruza.
– No oczywiście, że nie! Żal by było takiej ładnej dziewczyny. -Odpowiedział, uśmiechając się pod kominiarką.
Bez słowa weszliśmy do windy, gdzie osobnik wcisnął mosiężną piątkę. Złota brama zasunęła się, a kabina płynnie ruszyła do góry.
Cała podróż trwała do łownie kilka sekund. Wsumie ledwo weszliśmy do kabiny, a już z niej wychodziliśmy. Przewodnik poprowadził mnie podobnie urządzonym korytarzem do złotych drzwi na samym końcu, na których widniała tabliczka z napisem Hala nr. 453. Dr. Makowski, Dr. Koronier, Inż. Masłowski.
Mężczyzna ponownie przyłożył kartę do drzwi, które, jak zaóważyłam, nie miały normalnej klamki, tylko mały wyświetlacz, który właśnie zapalił się na zielono, a drzwi się rozsunęły. Czółam, że za chwilę wszystko się wyjaśni.

Opublikowano

17 komentarzy

  1. Powiem szczerze, jedno z moim zdaniem najładniejszych wśród zagranicznych i jakoś tam używanych w Polsce. Może to i dziwne, ale nazwał bym tak dziecko.

  2. Ta koncepcja była pierwszą, jaka mi do głowy przyszła.
    Czyli to pewnie jest jakiś grunt teamu Parabolic, który będzie chciał użyć bohaterkę jako krulik doświadczalny w innym wymiarze, a bohaterka będzie starała się sprzeciwić temu teamowi.
    Doktor to pewnie tak na prawdę szef teamu.

  3. Będzie zmuszona uczyć się japońskiego i zostanie przeniesiona do wymiaru SR.
    Jeszcze w obecnym wymiarze dostanie tabletkę zapomnienia, by zapomniała swój ojczysty język.

  4. @Lalar Polsat daje o sobie znać.
    @Paulinux hahaha! No nie, ale faktycznie się pokrywa. Ciekawy jestem czy ktoś zgadnie, bo to dość ciekawe.

  5. Bo to jest technologia zpaewniająca dostępność na stronach?
    Fajne, będę śledzić losy z miłą chęcią.

  6. @Zuza hah, wiem o co ci chodzi. Teraz mała zagadeczka, bo czemu nie. Czemu główna bohaterka ma tak, a nie inaczej na imię? Nie jest to przypadek!
    @Adam spokojnie, nie porzuciłem tematu. Najpewniej jeszcze w tym roku ukaże się II część capara mobile, ale to jeszcze zobaczymy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink