Czasem widzisz go, gdy robi się źle. Czarne chmury kłębią się, tworząc mgliste, nieznane do tąd kształty. Czasem jest on bliżej, innym znów razem oddala się, będąc jedynie cienką linią gdzieś, w oddali. Nawet tak cienką, że prawie niewidoczną, więc łatwą do przeoczenia, zapomnienia. Ale są też chwile, w których mroczny horyzont zdażeń jest jedynym, co widzisz, co czujesz, co odczuwasz.
Niektórzy padają ofiarą horyzontu. Widzą tylko jego mgły, słyszą tylko jego wiatry, czują tylko metaliczny, burzowy zapach zwiastujący nadciągające zło. Ludzie tedy, zaślepieni mrocznym horyzontem zdażeń chcą, by zniknął z ich pola widzenia. Chcą, by wiatr przestał wiać. Chcą, by burza odeszła. Dlatego też robią wszystko co w ich mocy, by się od niego oddalić. Lecz prawdą jest, że nieważne co, jak, gdzie robimy, mroczny horyzont zdażeń zawsze będzie widoczny. Czy to na granicy, czy tuż, przed nami. Jest to tak pewne jak to, że dzień ma 24 godziny, a rok 365 dni. Tak samo pewne, jak rozpadające się przyjaźnie, łączące się pary, śmierć starców i nowe narodzenie się niemowląt.
ON zawsze czeka na okazję, tak, jak czeka zła pogoda, by zacząć smagać planetę Ziemię swoimi piorunami, lodowatymi deszczami, czy gradowymi kulami. Tak samo mroczny horyzont zdażeń. Czasem przez lata uśpiony, ale tak na prawdę przyczajony, niczym pantera w buszu. Po woli zbliża się w kierunku swojej ofiary na tyle szypko, by nieszczęśnik zdawał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak, lecz na tyle po woli, by nie spowodować gwałtownego wybuchu i reakcji obronnej, która, kto wie, może i oddaliła by go z gry na jakiś czas? Nie na zawsze, to pewne, lecz na długie lata? Jest to jak najbardziej możliwe.
Gdyby ktoś się teraz zapytał, czym tak właściwie jest mroczny horyzont zdażeń, nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Jest on wszystkim i niczym. Jest bólem, wojną, cierpieniem, zdradą, głodem, niesprawiedliwością, śmiercią, nienawiścią, zawiera w sobie tyle emocji, tyle zachowaćń, tyle problemów i potrzeb, tyle cierpień zasłużonych oraz tych, które zdażyć się nie powinny. Najgorszą z prawd jest jednak to, że ON musi być, by zachować balans, by zachować równowagę świata. On jest nizym Yang, czasem wypierany przez ciepło słońca i łagodnego wiaterku nadzieji, miłości, szczęścia, zadowolenia Jina. Czasem na górze jest Jin, czasem Yang. A czasmem, o zgrozo, działają razem. Gdy jesteś żołnierzem i zabijasz za ojczyznę łączysz w sobie mroczny horyzont zdażeń oraz ciepło nadzieji. Działasz słysząc ryk wichru i widząc czarne, kłębiaste chmury, lecz po między chmurami widać przebłyski słonecznych promieni, a w uszach, przez wiatr przebije się czasem śpiew słowika, trajkotanie pasikonika, czy delikatny szum ciepłego zefirka. Wtedy to wszystko się łączy w jednej sprawie.
Czy można zniszczyć mroczny horyzont zdażeń? Oczywiście, że tak. Lecz jeśli zniszczymy to, zniszczymy wszystko. Nie ma zła bez dobra, a dobra bez zła. Nie ma nienawiści bez miłości, czy miłości bez nienawiści. Właściwszym pytaniem jest, czy można obronić się przed mrocznym horyzontem zdażeń? I na to pytanie odpowiedź także jest twierdząca. Gdy jesteś czujny, zdążysz zobaczyć nadciągające chmury i się na przybycie tych gości przygotować. Niezawsze je odepchniesz, ale czasem się to uda. Pamiętaj tylko, by przed nimi nie uciekać. Przed NIM nie da się uciec, gdysz strach jest dla niego tym, czym dla ciebie wykwintna kolacja w drogiej restauracji.
Czy mroczny horyzont zdażeń jest nam potrzebny? Och, oczywiście, że tak! Powoduje on tyle problemów, ile sam rozwiązuje, ale taki jest mechanizm świata. Pomyślcie, jakie życie było by nudne, gdyby wszystko było by takie proste, takie liniowe.
Jedyne, o czym należy pamiętać, to to, że mroczny horyzont zdażeń jest zawsze widoczny. A to, czy poddasz się jego wichrom i chmurom, to już twoja decyzja.
Takie prawdziwe