Dr Vargaz, creepy pasta.

Szanowny Panie Doktorze.
W tym liście chciałbym panu podziękować za wszystko, co pan dla nas zrobił w ciągu ostatnich lat. Gdyby nie pańskie decyzje, stanowczość i oddanie, za pewnę wszystko wyglądało by o wiele inaczej, niż jest teraz. Choć teraz nie jest idealnie, wierzymy, że może być tylko lepiej i lepiej.
Jak dobrze pamiętam, wszystko zaczęło się 7 lat temu w wiosce położonej niedaleko Poznania, której to dokładnej nazwy już nie pamiętam. Prądnik, Pyzdry, Połamowo? Nie przypomnę sobie teraz jej nazwy. Zbyt wiele tych dziwnych nazw jest na około. W każdym bądź razie, to z tamtąt napłynął raport o pierwszych morderstwach. Ludzie umierali w tajemniczych okolicznościach. Nikt nie wiedział kto i kiedy będzie następny. Policja była bezradna, choć jak dla mnie, po prostu za mało dostali w łapę, by się zająć sprawą. Nawet po śmierci jednego z komisarzy nic się w tej materii nie zmieniło. A nie, przepraszam, zmieniło się. Przestali się angażować w sprawę.
W pierwszych fazach wyglądało to na dzieło przypadku. Mężczyzna leżący na torach, przejechany przez pociąg, wisząca na sznurze w oknie swego pokoju nastolatka, starzec po zawale. Wszystko naturalne, prawda?
Niby tak, lecz z czasem, wszystko zaczęło się komplikować. Ludzi znajdowaliśmy co raz więcej, zabitych na co raz to dziwniejsze sposoby. Mężczyzna przebity metalową rurką, kobieta z wyciętym sercem oraz językiem, dziecko bez głowy. Chyba to po tym dziecku ustaliliśmy, że to musi być seryjny morderca, albo też sekta.
Pamiętam pańskie słowa, Doktorze. Wspierał pan nas wtedy dobrym słowem i radą. Uczył, jak obronić się w sytuacji zagrożenia, lub przynajmniej, jak odwlec nieuniknione, za co panu wszyscy serdecznie dziękujemy. Nawiasem mówiąc, muszę się chyba pospieszyć, bo słyszę chyba ich harczenie.
Aa dobra, już po wszystkim, Seba właśnie zlikwidował zagrożenie, mogę wrócić do pisania. Na czym to ja? No tak. Podarował nam pan więcej, niż myśli. Dzięki panu trzymaliśmy się po mimo występujących zdażeń. Lecz w końcu i my zaczęliśmy odczuwać presję, gdy zabili Andrzeja. Osobiście, prawie osobiście. Podczas spaceru z Klaudią znaleźliśmy go, prawie całego spalonego. Do tej pory pamiętam krzyk Klaudii i mój szok. Wtedy jeszcze wierzyliśmy, jakkolwiek, w policję. Ale co oni tak na prawdę zrobili? Machinalnie nas przesłuchali, zabrali zwłoki, i tylę. Puścili wiadomość do gazet, do internetu, koniec. Morderca, albo mordercy grasowali dalej szczęśliwi i zadowoleni z życia.
Dobrze jednak, Doktorze, że był pan przy nas także i wtedy. Zapowiedział pan, że jeśli morderstwa nie ustaną, to sam pan ruszy do akcji. No i zrobił to pan, gdy wszystko szło dawnym rytmem.
Znów nawiasem mówiąc, nie wiem, czemu sprawa nie wyszła gdzieś dalej. Czemu nie zainteresowała się tym policja z dalszych rejonów Polski, może nawet i wojsko, , kurwa, telewizja, radio? A nawet jeśli, to było to tak małe zainteresowanie, że im dalej, tym każdy wiedział mniej? 1 chuj wie, tyle w temacie powiem.
Wracając do właściwej treści. Nie mogę pisać tyle, bo wyczerpię przedwcześnie papier, a nie mmamy go za wiele teraz.
No więc wracając, to właśnie Pan, doktorze, jako jedyny, trzymał nas przy duchu, we względnym poczuciu bezpieczeństwa. Wiedzieliśmy, że jeśli będziemy przestrzegać Pańskich wskazówek, wszystko będzie dobrze. A Andrzj? No cóż, najpewniej po prostu się nie stosował. Choć bolała, do dziś boli nas jego strata, negatywne emocje przekuwaliśmy w gniew na morderców oraz wolę przetrwania.
Mijał sobie czas, ludzie umierali, policja miała wszystko w dupie. Wtedy też Pan, doktorze zaczął co raz częściej zamykać się w swoim laboratorium, wychodząc bardzo żatko po jedzenie, czy wyprać fartuch, co też przestał Pan robić po czasie. Z resztą, nie miało to chyba dla Pana znaczenia, skoro doktor i tak żatko kiedy opuszczał swoją pracownię.
Choć nie wiedzieliśmy, co ekscelencja tam robi, wierzyliśmy w Pana gorąco. Wiedzieliśmy, że tylko Pan może nas z tego wyciągnąć.
No i w międzyczasie odłączyła się od nas też Paulina. Znaleźliśmy ją bez piersi, bez ubrania, bez kończyn, w sumie bez niczego. Jedynie po twarzy i włosach udało się ją rozpoznać. Bolała nas ta strata, zwłaszcza Mateusza, ale, najwidoczniej nie stosowała się do wskazówek.
W końcu nadszedł ten dzień, w którym wasza ekscelencja wyszedł z laboratorium i ujawnił nam efekt swych prac. Wystarczyło tylko wstrzyknąć odrobinę preparatu do jedzenia, picia, albo w ostateczności, do ciała zwierzęcia, czy człowieka, by rozpocząć cykl. Nie minęło zbyt wiele czasu, a miasto pełne było Pańskich wynalazków. Oni nie byli już nawet żywi. Były to ciała pragnące jedzenia.
Byliśmy poruszeni widząc, jak doktor staje się przykładem dla nas sytuacji, której należy unikać. Gdy Pana rozdzierały na strzępy czuliśmy dumę wobec pana i rozumieliśmy przekaz, który chciał Pan nam dać tą lekcją. Z zombie trzeba po prostu ostrożnie.
Teraz, nie żyje nam się źle, a na pewno nie gożej, niż wcześniej. Ludzie przestali ginąć, jedynie co jakiś czas powiększa się populacja trupów. No i najważniejsze. Wiemy, z kim mamy walczyć, kogo unikać. Jesteśmy gotowi na atak. Nie czujemy się jak osaczone szczury, lecz jako wojownicy, gotowi na wszystko. Teraz nikt nie wbije nam noża w plecy podczas snu, gdysz ONI są na to zbyt głupi.
Lepiej jest po prostu walczyć z zagrożeniem, które się zna, niż bać się takiego, którego nigdy nie wiemy, kiedy się mamy spodziewać.
Kończąc ten list, jeszcze raz ja, my, cała paczka, pragniemy Panu podziękować za pańskie poświęcenie i za zmianę, którą Pan wprowadził do naszego życia. Teraz możemy spać spokojniej. Właśnie jest moja kolej warty. Wie ekscelencja, na wszelki wypadek, żeby jakiś morderca nie wszedł nam do bazy.
Z wyrazami szacunku,
Bartosz.

3 komentarze

  1. To też, ale patrzcie jaka manipulacja. Zaszczuci ludzie, bojący się o siebie, nie wiedzący co się dzieje, trafiają w sytuację, w której znają zagrożenie. Czyli, z deszczu pod rynnę. Ale tak, to doktorek jest tutaj ikoną.

  2. Ciekawostka, opowiadanie powstało przed chwilą. Początkowo, ludzie mieli myśleć, że doktor tylko ujawnił zagrożenie, lecz z tego pomysłu zrezygnowałem. Ciekaw jestem kto zrozumie, jaki tryk psychologiczny jest tutaj użyty i o co tutaj tak na prawdę chodzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink