Wilk w owczej skórze, część 2, creepy pasta.

Wpatrywałem się osłupiały w ekran smartfona, mieląc w głowie właśnie przeczytany komunikat. Kolejne morderstwo, zwłoki pod szpitalem. Bez przytaczania całego artykułu chodziło o to, że po godzinie 3.30 woźny znalazł pod drzwiami budynku ciało kolejnego mężczyzny. Tym razem starszy człowiek, cierpiący na zalegającą w płucu wodę. Zostało mu kilkanaście dni życia. Ofiara odnaleziona podobnie jak poprzednia bez śladów walki, z nakłuciami na szyji.
Przetrawiałem te informacje, leżąc w pościeli. Moje serce, które zdążyło się już uspokoić po szaleńczym galopie pokoszmarowym wznowiło szypką pracę. Zastanawiałem się, co tu się dzieje.
– Chwila. – Pomyślałem. Pierwsza ofiara była na kardio. Pozawałowa, z już najpewniej nieuleczalną chorobą serca. Teraz mamy wodę w płucu. Czyszby? Nieeeee. Jebane teorie spiskowe. Chyba zaczyna mi odbijać.
Ale jeśli jednak? Może morderca chce po prostu, ukracać cierpienia? Choć brzmi to okrutnie, z drugiej strony, posiada jakiś sens? To tak jak ze zwierzakami. Gdy widzisz, że twój pupil cierpi z powodu starości i chorób decydujesz się na jego uśpienie. To tak, jak widzisz swoje dziecko w stanie rośliny i decydujesz się na eutanazję. Może to jest motyw działania mordercy? Kurwa. Muszę przestać o tym myśleć, bo nigdy nie wyjdzie mi to z głowy.
Wiedziałem, że już nie zasnę. Choć było wcześnie wstałem z łóżka, przygotowując się do kolejnego dnia mordęgi w pracy. Po ogarnięciu się miałem dobrą godzinę dla siebie, więc postanowiłem tym razem ja zadzwonić do Alicji. Po pierwsze, chciałem się z nią trochę podroczyć, po drugie zaś, ciekawy byłem, co powie o mojej chorej teorii.
Już po kilku sygnałach dziewczyna podniosła słuchawkę.
– No siemka siostra! – Rzuciłem ze sztuczną wesołością w głosie.
– Radek, kurwa, jest do piero po szóstej. – Odpowiedziała zaspanym głosem. Widziałem jednak, że wstała już kilka chwil temu, gdysz Ala miała w sobie pewną dziwną cechę. Gdy wstawała, przez pierwsze chwile brzmiała jak pijana, z czego powodu miała kiedyś problem w szkole. Autentycznie kilka razy wzywani byli rodzice, bo nauczyciele myśleli, że piętnastolatka chleje. Gdy już minie krutki okres brzmi po prostu jak rozespana, aż do normalności.
– I tak wiem, że już nie śpisz. Nie zgadniesz, co przeczytałem w sieci! – Kontynuowałem udawanie wesołości.
– Też o czym czytałam, i to nie jest śmieszne. Patrz, kolejna ofiara. Znów szpital, znów jakiś facet, znów nakłucia. Dalej myślisz, że wampir to jest wymysł? –
– Proszę ciebie, kobieto. Czy oglądasz za dużo horrorów, czy coś? –
– Nawet nie prawdziwy wampir. Po prostu przebieraniec, podpucha. Ktoś, kto chce upozorować się na wampira. –
Pomyślałem przez chwilę. To nie było nawet głupie po zastanowieniu. Człowiek, który prubuje w taki sposób zatuszować to, co robi, oraz ukryć się. Kto bowiem uwierzy w krwiopijcę?
– Nieee. Raczej nie. Ale powiem ci, że przez te wasze myśli też mam teorię. Może to jest człowiek, który chce oszczędzać cierpienia? Zauważ. Poprzedni pacjent, choroba serca. Teraz, woda w płucu. Oboje mięli umżeć w najbliższym czasie. –
– Teraz to ty pierdolisz, jak najebany pan Stachu. Sama teoria może i ma sens, ale, po co w takim razie nakłucia?
– Strzykawki? Co ty na to?
– Zarzucasz mi pieprzenie, a sam co robisz? Chociaż, teraz to i sama nie wiem. Przez to wszystko mam stracha, że mogę być kolejna, czy coś. Wiesz, że za tydzień idę do szpitala na badanie żeber.
– No tak. Nie przypominaj mi o tym wypadku. Do dzisiaj czasem w nocy wydaje mi się, że znów wjeżdża w ciebie ten zajebany autobus. I tak miałaś dużo szczęścia, ale zmieńmy temat. Zabieram ci w niedzielę przydupaska. –
– No no no, zakochałeś się w nim? Zmieniasz orientację? Tylko wiesz, tak własnej siostrze zabierać? –
– Tak oczywiście, nawet gumki kupiłem. Ciesz się, że będziesz mogła od niego chwilę odpocząć. –
– Czasem serio chcę, jak gada o tych swoich autach. Ale wiesz jak to z nim jest. –
– Oczywiście że wiem. Dobra, ja kończę, bo za chwilę idę do pracy. – Powiedziałem kończąc połączenie.
W drodze rozmyślałem nad tym, co powiedziała Alicja. Nie chodziło oczywiście o nasze żarty. Ale wampir przebieraniec też nie chciał wyjść mi z głowy. No i muszę przyznać, faktycznie zacząłem się bać o siostrę. Jeśli będzie w szpitalu, a może zostać na noc, holera wie, ile zajmą badania tych żeber, to czy zostanie kolejną ofiarą? Fakt faktem, do tej pory byli to tylko mężczyźni, ale kto powiedział, że to się nie zmieni?
Przed wejściem do biura czekała mnie mała niespodzianka. Ledwo położyłem rękę na klamce, a poczułem, że ktoś ściska mnie za prawe ramię. Przeczuwałem, kto to taki, a moje odwrucenie się tylko potwierdziło moje przypuszczenia, gdy zobaczyłem wpatrujące się centralnie w moją twarz lodowatoniebieskie oczy.
– No co tam, Aria? – Zapytałem, nawet nie spodziewając się jej teraz.
– Słyszałeś o drugim mordzie, no nie? – Zapytała się, zwalniając lekko uścisk.
– Chyba wszyscy już słyszeli, ale serio, chcę odpocząć od tego. Jest to przykre, ale, –
Przerwała mi, zaciskając ponownie palce na ramieniu.
– Nie o to chodzi, nie chcę ci pierdolić o tym, co już wiesz. Ale chcę ci powiedzieć o czymś, o czym mało kto wie. –
– No to dajesz. – Powiedziałem, patrząc dziewczynie prosto w oczy.
– Ciało znaleziono po trzeciej, no nie? To było generalnie ciekawe. Znalazł je stary Lewiński, który jest woźnym w tym szpitalu chyba od urodzenia, ale to też nieważne. Słuchaj tego. Po okolicy, od dłuższego czasu kręcił się Hubercik, mój szanowny braciszek. Znów za dużo wychlał na imprezie i musiał wytrzeźwieć, a oboje dobrze wiemy, że na powietrzu mu to wychodzi najlepiej. No więc zabłądził w okolice szpitala i dokładnie widział to ciało. –
– No i co w związku z tym? – Zapytałem z jednej strony znudzony, ale z drugiej zaciekawiony, czy koleżanka z pracy może powiedzieć mi coś, o czym nie wiem.
– Fakt, trup miał te nakłucia, o których mówili, był blady, bez śladów walki. Ale, jak to zaznaczył Hubi, z bliska wyglądało to tak, jakby ciało było, wyschłe, pozbawione całkiem krwi. Od razu wytrzeźwiał i uciekł z tamtąt do domu, zadzwonił przed piątą. –
Serce zaczęło mi walić szypciej. Bez krwi, bez krwi. Czy faktycznie teoria wampira, choćby i przebierańca nabierała sensu?
– Wiesz, przez was, wasze gadanie wymyśliłem teorię. Trochę przy wsparciu Alicji. Co jeśli ten mordulec chce, ukracać cierpienie? Taka eutanazja. Obie ofiary były na granicy śmierci. A udawanie wampira może być prubą tuszowania sprawy i ukrycia dowodu. – Powiedziałem po chwili.
– Niegłupie. – Zkwitowała po chwili milczenia.
– Dobra Ariana, trzeba lecieć, bo nas szef zajebie. – Ukróciłem dyskusję, wchodząc do środka.
Ariana Białowieska. Dość, ciekawa osoba, muszę to przyznać. Od egzotycznego imienia, przez wysoki wzrost, na zainteresowaniach kończąc, bardzo ciekawa osoba, którą albo ma się w gronie znajomych, albo nie ma się z nią doczynienia, gdysz dla wrogów jest okrutna i zimna, jak lód. Doskonale wiedziałem też o tym, że się we mnie podkochiwała, i to od dwóch lat. Nawet mi o tym powiedziała swego czasu, lecz wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Choć rozmawiało się z nią świetnie, tak samo świetnie chodziło na imprezy, nasze charaktery były zbyt różne, żeby coś mogło z tego wyjść. Dlatego też jasno powiedziałem jej, że to nie wyjdzie, choć, nie ukrywałem, jej inność miała coś w sobie.
Dzień w pracy upłynął jak zwykle. Nuda, powtarzalność, rutyna, papiery. Po powrocie do domu byłem totalnie wyczerpany, lecz umówiłem się z Sarą, tym razem u mnie.
– Jak tam dzień? – Zapytałem, gdy dziewczyna zjawiła się w moim skromnym przybytku.
– Zgadnij tylko, o czym gadali w szpitalu. I dam sobie głowę uciąć, że u ciebie o tym samym. – Odparła, siadając wygodnie na kanapie.
– Poczekaj, bo to baaaardzo ciężkie. Czyszby o, dzisiejszym morderstwie? Zapytałem z ironią, na co dziewczyna zaczęła mi bić brawo.
– Mam do ciebie Kolumb mówić, czy coś? Oczywiście, że o tym! Fakt, jest to smutne, wstrząsające, ale, powiem ci, po prostu, jak słuchałam tego prawie ciągle, to po chwili miałam już dość. Ciągle tylko zabójstwo, zwłoki, szpital, że niby wampir, nie jestem zimną suką, ale wiesz. –
– Wiem wiem, też mam tego dość. Ale posłuchaj tego. – Ztreściłem Sarze moją teorię.
Siedziała w milczeniu przez chwilę, przetrawiając informacje, w końcu się odzywając.
– Wiesz, że to niegłupie? Ma to sporo sensu. No i fakt faktem, że ofiary były ciężko chore, to miało by sens. Podzielę się z tobą jednym cytatem, który tak mi zapadł w pamięć, że zawsze go sobie przypominam, gdy dowiaduję się o czymś złym. –
– No, zaskocz mnie.
– Jeśli błąd popełnia bestia, popełnia go świat. –
– Nie rozumiem? –
– Jeśli ktoś zrobi coś złego, to robi to też świat. Ponieważ to on, czy tam natura, albo inne holerstwo powołało tego kogoś do życia, do istnienia, i to za sprawą świata, jego potomek popełnił zbrodnię, więc, reasumując, winnym jest świat, który powołał taką szkaradę do istniena. –
– Mocne. Z czego to jest? –
– Nawet nie pamiętam. Albo czekaj, już mam! Kiedyś na telegramie tacy jedni chłopak i dziewczyna pisali opowiadanie o jakiejś porwanej elfce, którą wyzwolił cień. No i ktoś rzucił tym cytatem. A że jest prawdziwy i bardzo mi się spodobał, to od czasu do czasu go sobie używam, gdy sytuacja jest do tego odpowiednia.
– Dobra jesteś. – Powiedziałem, klepiąc ją po przyjacielsku w ramię.
Spędziliśmy kolejne godziny na gadaniu o wszystkim. Im dłużej ze sobą przebywaliśmy, tym bardziej czułem iskrę w sercu do tej dziewczyny. Myśleliśmy o wielu rzeczach podobnie, mieliśmy podobne zainteresowania, rozumieliśmy się bez słów. No i, kurwa. Jak mi się ona podobała! W końcu jednak nadszedł czas pożegnania się. Oboje mieliśmy pracę, do której musieliśmy chodzić. No niby nie, ale z czegoś trzeba wyżyć, prawda? Temu też, po dość wylewnym pożegnaniu się i odprowadzeniu Sary wróciłem na kanapę, dopijając colę.
Było po dziesiątej, gdy w końcu zmrużyłem oczy. Długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o sprawie, ale zwłaszcza, o Sarze. Zrobił bym dla tej kobiety wszystko.
Tej nocy, mój mózg postanowił, że też zabawi się w Stephena Kinga. Znów znalazłem się w szpitalu, sparaliżowany, jak posąg, mogłem tylko opserwować. Znów zobaczyłem bladą postać zbliżającą się, zobaczyłem kły! Pierdolony wampir ruszył w moją stronę!
Obudziłem się z głośnym wrzaskiem. Kurwa, znowu. Znowu ten koszmar. Znowu jestem przepocony, jak świnia. Czy za dużo o tym wszystkim myślę? Serce nawalało mi jak młot kowalski, gdy prubowałem się uspokoić. Spojżałem na zegar. 4.45.
– No no, dzisiaj wcześniej. – Pomyślałem, odwracając się na drugi bok. Nie chciałem patrzyć na ekran telefonu. Spodziewałem się, co tam zobaczę, a na prawdę chciałem jeszcze chwilę pospać. Co ciekawe, udało mi się to. Obudziłem się równo z budzikiem, a to była żatkość. Druga żatka rzecz, byłem nawet wyspany, normalnie szok! Czy to faktycznie obecność Sary to sprawiała? Holera wie.
Do pracy dodtarłem także idealnie na czas. Tym razem, Ariana też czekała przed drzwiami. Ewidentnie czekała na mnie, bo gdy tylko mnie zobaczyła podeszła, ściskając moją rękę.
– Cześć. Masz chwilę dzisiaj, żeby wyskoczyć na kawę, albo coś? – Zapytała, zciszając głos.
Zastanowiłem się przez chwilę. Oczywiście chciałem się zobaczyć z Sarą, jak przez ostatnie dni, niemniej jednak, muszę trochę przystopować. Może zacznie sobie coś myśleć i coś się zjebie. Fakt faktem, dość dawno nie rozmawialiśmy z Arianą tak sam na sam, a kiedyś robiło się to dość często.
Spoko. – Odpowiedziałem po chwili, widząc malujący się na twarzy dziewczyny uśmiech.
– No to jesteśmy umuwieni! – Rzuciła, oddalając się.
Dzień w pracy przebiegł, też co ciekawe, znośniej. Jakby mniej roboty, szef jakby milszy. Temat morderstwa przewijał się, ale nie był już takim hitem. Może to już koniec zbrodni?
Po wyjściu z pracy wsiadłem do auta, czekając na koleżankę. Aria pojawiła się po chwili ubrana tak, że musiałem przyznać, że jest też szalenie ładną dziewczyną. Czarna suknia, szpilki i makijaż. Wpuściłem ją do auta. Bez słów zgodziliśmy się, że udamy się do Blizny, ponieważ. A. To dobry lokal, b, innych nie ma. Aż dziwne, no nie?

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink