Wilk w owczej skórze, część 3, creepy pasta.

Weszliśmy z Arią do lokalu, w którym panował dość duży spokój tego dnia. Nie było to może dziwne, raczej nietypowe z uwagi na to, że cała wieś waliła tu drzwiami i oknami po pracy. Wiecie. Coś faktycznie jest w tym, że chłopy po pracy lubią spojżeć do kufla, co nie znaczy, że u nas szeżyło się pijaństwo. Nazwał bym to raczej szukaniem rozrywki w miejscach, gdzie jest to jakkolwiek możliwe.
– Dzisiaj cienki ruch? – Zaśmiałem się, podchodząc do kontuaru. Polerujący szklanki Blizna odwrócił się w moim kierunku z szerokim uśmiechem.
– Radziu, Radziu. Jak ty mało wiesz. Czasem klientów jest w chuj, a czasem pustki. Ale, ty co. Najpierw jedna panna, teraz druga, zmieniasz je jak skarpetki? – Zapytał.
Zarechotaliśmy wszyscy. Blizna miał swoje poczucie humoru, które albo się lubiło, albo nienawidziło. A to, że znaliśmy go przez lata, oraz był to na prawdę dobry człowiek sprawiało, że nie mieliśmy z tym problemu.
– Widzisz stary. Ty siedzisz na stołku, a ja obracam się pośród pięknych pań. – Odparłem, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
– Dobra, bo widzę, że ta panna chce z tobą szczerze porozmawiać. Świec ci nie zaproponuję, ale mogę, powiedzmy jakieś dobre, białe winko, co ty na to? – Zapytał Karol ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem.
– Jak masz bezalkoholowe, to spoko. Wiesz, może tu wszyscy znają się jak łyse konie, ale prawa jazdy tracić nie chcę. – Powiedziałem.
– Znajdzie się! – Odpowiedział, grzebiąc w szafkach. Po chwili postawił przed nami szklanki z jego autorskim napojem, zwanym faktycznie białym winem bezalkoholowym. Skubany potrafił to zrobić tak, że smakowało to prawie jak faktyczne wino. Receptury oczywiście nikt od niego nie wyciągnął.
– Ile tam sobie panie żądasz za usługę? – Zapytałem sięgając po portwel.
– Tak jak ostatnio byczku, dyszka? – Odpowiedział, na co położyłem banknot na ladzie.
Usiedliśmy z Arianą przy oknie, z którego roztaczał się jakże piękny widok na naszą zabitą dechami dziurę. Na niebie zauważyłem nadciągające, ciężkie chmurzyska. No cóż, czasem i tak trzeba.
– No to co tam u ciebie? – Zagaiłem, biorąc łyk napoju.
– A weź. Praca, dom, praca, dom. Normalnie jak jakaś maszyna. – Odpowiedziała dziewczyna patrząc na mnie swoim charakterystycznym wzrokiem, który ciężko było opisać. Trochę frywolny, trochę zaskoczony, nie umiem tego zrobić.
– Wiesz. Trzeba jakoś żyć. Pospulstwo tyra, a elita grzeje dupy. – Odpowiedziałem, co spowodowało lekki uśmiech na jej twarzy.
– Dobra, nie będę owijać w bawełnę. Znaczy, fajnie się spodkać, ale chciałam z tobą porozmawiać o jednej rzeczy. –
– Nie mów tylko, że znowu o morderstwach! Prawie mi to wyleciało z głowy. Wiesz, muszę myśleć też o pracy.
– Nie tym razem to. Chodzi mi o tą twoją Sarę. –
– Jaką moją. Od kiedy ona jest niby moja? –
– Raduś, mnie nie oszukasz. Znam ciebie na tyle, że doskonale widzę jak na nią reagujesz. Widziałam was ostatnio jak wchodziliście do baru. Wyglądałeś jak szczeniaczek proszący o pogłaskanie po pyszczku. –
– Spierdalaj. O co wam chodzi, bo nie rozumiem. –
– Nie wydaje ci się, że ona jest jakaś dziwna? –
– Znowu. – Pomyślałem, na głos mówiąc.
– Czy przypadkiem rozmawiałaś ostatnio z Alką, czy co? Bo ona też tak gadała. –
– Akurat nie. Chodzi mi bardziej o to, że, no popatrz. Pojawiła się taka Sara, mija czas, dziewczynę przyjmują do szpitala, i bank! Nagle zaczynają umierać ludzie. –
– Ty serio myślisz, że to ona robi? Niby jak? –
– Nie mówię od razu, że to ona, tylko popatrz, jaki to dziwny zbieg okoliczności, nie sądzisz? Pojawia się ktoś nowy, wcześniej spokój, a teraz, mamy tutaj kryminał. Tylko taki bez kręcenia. –
– Ja pierdolę. – Pomyślałem, choć słowa koleżanki nie dawały mi spokoju. Faktycznie, to było w jakiś sposób podejżane. Wcześniej nie było żadnych wyskoków we wsi, a teraz, zaczyna się tutaj dziać dziwnie. No i, Sara pracuje w szpitalu. Gdzie są znajdowane ofiary, wszyscy wiemy, tak samo wiemy kim one są.- Na głos odezwałem się po chwili.
– No dobra, przypuśćmy, że to ona. Powiedz mi więc, jak zabija tak, że nikt nie widzi, że to ona, i co mają z tym wspólnego ukłucia na szyjach ofiar, he? –
– Myślałam o tym jakiś czas. Wiesz, że wierzę w zjawiska paranormalne i podobne. Mam swoje zdanie na ten temat. Odpowiedź brzmi wampir. –
Chciałem się zaśmiać, lecz przypomniałem sobie rozmowy z Alicją, oraz moje sny.
– Aria, muszę ci coś powiedzieć. – Streściłem jej sens ostatnich dni.
Przez chwilę dziewczyna siedziała spokojnie, przetrawiając informacje. Po chwili odezwała się po woli wypowiadając słowa.
– Sny możemy zrzucić na karp natłoku informacji, ale mogą mieć sens. Może jestem pierdolnięta, ale dla mnie wiele rzeczy się tutaj zgadza. Popatrz, jak ona wygląda. Blada, jakaś taka, ciężko to opisać. –
– No to gdzie trzyma kły, w plecaku, w torebce? Wy, kobiety, trzymacie tam za pewnę ciekawe, gadżety, co? – Powiedziałem, za co zarobiłem kuksańca w bok. Zapomniałem tylko, że Ariana ma trochę siły, co zawsze mnie zaskakiwało. Niby to takie szczupłe, filigranowe, ale krzepę w łapie ma.
– Powtarzam ci, że to tylko spekulacje. Mimo wszystko radziła bym ci uważać. Wiesz, ukrywać nie będę, dalej ciebie kocham i nie wiem co bym zrobiła, gdybym dowiedziała się, że coś ci się stało. – Powiedziała po chwili.
– Rozumiem cię, ale wiedz, że też mam swoje życie. To, że komuś nie podoba się z kim chodzę, to moja sprawa. Doceniam troskę, ale, – Zawiesiłem rozmowę tak, by zrozumiała.
– Wiem, Radek, wiem. Ale nie wybaczyła bym sobie sytuacji, w której by ci się coś stało. – Powiedziała po chwili, patrząc mi w oczy.
– Będę ostrożny. – Obiecałem, co ponownie przywołało uśmiech na twarz przyjaciółki.
Dalsza część rozmowy była o wiele milsza. Przez ten czas zrozumiałem, jak brakowało mi dysput z nią przez ostatnie czasy. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy i mało kłuciliśmy. A jeśli już, to na ostro.
Z lokalu wyszliśmy około dwódziestej. Odwiozłem Arię pod jej dom, po czym sam wróciłem do swojego. Sprawdziłem powiadomienia, gdysz miałem wyciszony telefon. Miałem kilka wiadomości z pracy, reklam, sms od Wojtka, pytającego, czy chcę wypić z nim piwko w niedzielę. Sam o tym myślałem, to też odpisałem, że chętnie. Kolejna wiadomość była od siostry. Wysłała mi zdjęcie laptopa, którego chciała kupić z proźbą, bym sprawdził, czy nie da się go kupić taniej. Zawsze potrafiłem znaleść okazje. Już po chwili wysłałem Alicji ofertę o 400 zł tańszą.
Najważniejsza była jednak wiadomość od Sary. Pisała, że trochę się przeziębiła i musi wykurować się w domu. Odpisałem, że rozumiem i życzę szypkiego powrotu do zdrowia, na co odesłała serduszko i kciuk w górę.
Położyłem się grubo po dwódziestej trzeciej. Następnego dnia był piątek, więc ostatni dzień spędzony w mordorze, jak na ten tydzień oczywiście. Zasnąłem stosunkowo szypko, lecz, oczywiście, nie mogłem mieć spokojnego snu. Znów znalazłem się w szpitalu, lecz tym razem mogłem się poruszać. Zwlokłem się ze szpitalnego wyrka, po czym rozejżałem po sali.
Nie byłem na niej sam. W półmroku widziałem mgliste kształty innych łóżek, na których leżeli pacjęci. Nie potrafiłem nic o nich powiedzieć ze względu na koszmarne warunki oświetleniowe. Wiedziałem, że ktoś tam jest, ale na tym koniec.
Nie wiedząc, co robić, postanowiłem przejść się po sali. Wiedziałem, że śnię, a gdzieś w głębi siebie ciekawiło mnie, co się za raz stanie.
Ledwo przeszedłem kilka kroków usłyszałem trzask drzwi. Nie musiałem się odwracać, by wiedzieć kto, albo co przyszło. Wampirzyca podeszła do jednego z pacjentów, po czym wgryzła się w niego. Tego dźwięku nigdy nie zapomnę. Żężenie umierającego człowieka. Bulgot rozpaczy. Agonia kogoś, komu właśnie rozerwano tętnicę!
Obudziłem się z krzykiem. Jak zawsze pościel była pomięta, a ja przepocony. Spojżałem na zegarek. 3.33.
– No kurwa. – Pomyślałem, przewracając się na drugi bok. Chciałem dalej spać, jednak zaprzątały mnie myśli, nie pozwalające na to. Czemu znów miałem ten koszmar! Czemu mam je od ostatniego czasu? Czemu budzę się w środku nocy?
Na szczęście udało mi się zasnąć. Obudziłem się kilka minut po budziku. Tym razem nawet jego irytująca muzyczka nie wyrwała mnie ze snu. Wstałem, ogarnąłem się i mimowolnie zerknąłem na ekran telefonu.
– Kurwa jego mać! – Wyszeptałem, widząc wiadomość o kolejnej, zabitej osobie. Tym razem kobieta. Osiemdziesięcioletnia staruszka, cierpiąca na nowotwór płuca. Zmarła by za kilka, kilkanaście dni. Została jednak znaleziona pod drzwiami szpitala jak zawsze. Wszystko było identyczne. Nawet w wiadomościach, morderca zaczął być nazywany wampirem. Mimo wszystko, po przeczytaniu newsa poczułem ulgę w sercu. Sara nie mogła tego zrobić. Była przecież chora, sama mi tak powiedziała.
Musiałem podzielić się tą myślą z Arianą i Alicją. Utworzyłem szypko czat grupowy na messengerze i wysłałem newsa z podpisem. Kto ma rację?
Obie odpowiedziały dość szypko. Siostra wysłała krutką wiadomość. Skąt wiesz, że mówi ci prawdę? To jednak od Arii dostałem coś, co dało mi więcej do myślenia. Znacie się krutko. Jeśli napisała by ci, że jest królową Anglii też byś uwierzył? Słyszałeś jej głos, widziałeś ją? Uważaj na siebie.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink