Gdy się ocknąłem, miałem jeszcze godzinę. Znajdowałem się w tym samym pomieszczeniu, ale na przeciwko
mnie stał ten nieczłowiek, teraz bez maski. Miał złotawą skurę jakby pomalowaną, dziwne, jakby kocie
uszy, puste oczy i coś w rodzaju pyska z kłami. Miał dwie pary rąk z pazurami.
Jak się czujesz? Zadrwił sobie zemnie wyciągając z kieszeni garnituru mały, czarny, metalowy krążek.
Tak. Odparłem i jakoś zniszczyłem energetyczny sznur, który mnie pętał. Gwizdnąłem, a po chwili mój oprawca
złapał się za plecy i wrzasnął. Strumień srebrnej krwi wystrzelił mu z pępka, a mój smok właśnie zamachnął
się ogonem na nieosłonięty tors.
Nie myśl sobie, że mnie pokonasz! Wrzasnął i uderzył smoka w pysk krążkiem. Tamten asz zgiął się z bólu
i upadł na ziemię z wielką raną od pyska po ogon.
Niewytrzymałem. Dobra, może i ja mam moce, ale co z tego! Wrzasnąłem i przybrałem prawdziwą formę. Oderwałem
głowę oprawcy, wyleczyłem smoka i odlecieliśmy na miejsce spodkania. Ale jeszcze miało mnie zatrzymać
wydarzenie, o którym a zresztą!
ehm
Dobra. Czasem rozwiązanie tkwi w prostocie. Niech CI będzie.
dalej jest lepiej!
fajnie się akcja dzieje.
Suuper proszę dalej jestem ciekawy.