Początkowo nie było nic. Jakoby mrok czysty, czerń atramentowa, pokrywająca wszystko swym mdlącym, czarnym całunem. W tych to chłodnych obięciach niczego, z wolna zradzać zaczął się byt. Nie miał on imienia, nie miał celu, nie miał nic. Był po prostu zarodkiem jakoby, ziarnkiem piasku w nieprzeniknionej nicości. Z wolna narastał jednak, a nikt nie wiedział, jak się on narodził. Jednego dnia go nie było, a drugiego po prostusię zjawił, przynosząc zmiany dla tego martwego krajobrazu.
Istota rosła szypko, jakoby zasadzone nasionko w 3 dni w wielki dąb wyrosło. Tak to powstał Archeos, pierwszy z pierwszych. Łapy jego mocne były jak stal, łuski jak diamenty tfarde, a ogon giętki, niby bicz. Władca niejako, acz nie dysponował on poddanymi, przestrzeniami, ani niczym, czym by władać mógł. Nie można było mu jednak odmówić bycia pierwszym z pierwszych, zwiastunem światła, panem narodzin.
Archeos, powstawszy i dorosnąwszy przebywał w nicości, kontemplując ją. Nie wiedział skąt, posiadał jednak rozum mądry, umysł światły, a serce mężne, niby serce najszlachetniejszego z rycerzy. Zaczął on tedy zastanawiać się nad tym, czy uczynić coś jest w jego mocy, i życie przynieść w ten bezkresny mrok. I ponownie, nikomu nie wiadomym jest, czy posiadał on moc jakową, czy przypadek to był, dość, że myśl jego potężna powołała do istnienia przestrzeń. Odtąd, choć wydająca się bezgraniczna, pustka miała granice, była utrwalona. Wtedy też, Archeos ziemię stworzył, by stanowiła posadzkę królestwa jego.
Choć jednak świat ten podwaliny posiadał, a i swego stwórcę, brakowało mu samego sebie. Wszystko, czym był, to pustka bezkresna oraz piaski nieprzebrane. Tedy to, w swej wielkiej mądrości, stworzył Światły czas, umieszczając na jego granicy dwoje strażników. Słońce, oraz księżyc. Tak oto nadał słońcu imię dnia, a księżycowi nocy. I od tego momentu, przez część czasu panowało słońce, a przez drugą księżyc.
Zadowolony z siebie, władca rzekł swym mocnym, niby spiżowym głosem. Na jego ryk ziemia zadrżała głęboko w swych trzewiach, wydając z siebie wodę, która niby przeźroczysta krew płynęła w rozpadlinach i jarach, dla niej utworzonych. Stworzył Archeos skały, wulkany, oraz inne krajobrazu elementy znane.
Mimo swych dokonań, nie był Mężny zadowolon z dzieła swego. Wiedział, że dar, który otrzymał zobowiązuje go do wypełnienia przestrzeni istotami żywymi, które będą mogły chodzić, pełzać, czy latać, niby przesuwające się na górze słońce i księżyc.
Wtedy też rozdzielił ostrą granicą ziemię z tym, co w górze, nazywając ziemię lądem, a sklepienie niebem. I tak oto, z owej mrocznej pustki wyłoniło się nowe istnienie które, w swej mądrości, Archeos światem nazwał. Wydawał się jednolitym, więc kolor do istnienia powołał, by wszystko inną barwę miało i oko cieszyło.
Przez dni kolejne, rozmyślał Inteligentny, czego jeszcze brakuje. I tedy zrozumiał, że samotność mu doskwiera, że istot innych potrzeba. Rozumnych, oraz tych mniej świadomych. Żywych i nieożywionych.
Rozpostarł tedy swe skrzydła olbrzymie, świetliste, i nad ląd wzleciał, by się mu dokładnie przyjżeć. I znów, wydał z siebie ryk, posiadający moc dźwięk, który to z niego samego niejako stworzył Etrachiosa. Świetlistego i dostojnego, któremu to Archeos nad niebem władzę powierzył.
Moc jednak, którą Mężny uwolnił, doprowadziła jeszcze do stworzenia trzech istot. Araturusa, tfardego i przysadzistego, niby zbity piasek, który Archeos skałą nazwał. Został tedy lądów panem.
Ravenos, o zwinnej sylwecie, będący w ciągłym ruchu, wiatr stworzył, i też zaczął nim zarządzać. Ostatnią zaś z powstałych była Bluena. Delikatna, o łuskach błyszczących, niby kropelki wody. Błękitnych, jak fale. Panią wód więc została. Tedy to, Archeos wszystkich swej rasy Smokami nazwał i z nimi dysputy prowadził o tym, co świat powinien zawierać dalej. Uważał ich bowiem za równych sobie, posiadających moc tak, jak i on.
Ooczywiście. Ooczywiście. A w tej bajce były smoki?
to nie ja
Coś na ten styl. Ale nie bez inspiracji. Prawda, Zuzanno? Xd
Chyba tak 🙂
Hm, nowa mitologia? 😀